Biegi narciarskie. Tour de Justyna, wersja 4.0?

- Justyna zacznie dobrze biegać dopiero po Tourze - mówi trener Aleksander Wierietielny. Ale po wycofaniu się Marit Bjoergen każdy inny wynik niż czwarte zwycięstwo z rzędu będzie dla liderki Pucharu Świata porażką - nawet bez najwyższej formy. Start Tour de Ski w sobotę o 13:15 w Oberhofie, transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl.

Co, gdzie, kiedy? Wszystko o Tour de Ski

Niespełna 33-letnia Norweżka bardzo chciała po raz pierwszy w życiu wygrać Tour. Zrezygnowała nawet z kilku startów w PŚ, by we Włoszech na wysokości ponad 3 tysięcy metrów jak najlepiej przygotować się do występów na przełomie roku.

Jednak tuż przed świętami wykryto u niej arytmię serca i biegaczka musiała przerwać treningi. Szczegółowe badania nie wykazały większego problemu, ale Bjoergen profilaktycznie zrezygnowała ze startu w TdS.

Polka nie miała konkurencji w 2010 i 2011 roku, gdy Bjoergen brakowało na trasie, a zawody oglądała w domu, bo przygotowywała się do Igrzysk Olimpijskich w Vancouver, a potem do MŚ w Oslo. Ambitna Norweżka wróciła w ubiegłym sezonie, w którym nie było ani igrzysk, ani MŚ. Trafiła na zawziętą Polkę, która poprzedni Tour potraktowała wyjątkowo poważnie i prestiżowo. W poprzednim sezonie Tour oraz styczniowy, pierwszy w historii Puchar Świata w Polsce na Polanie Jakuszyckiej były dla niej imprezą główną sezonu. Im podporządkowała wszystko i spisała się na medal, a właściwie na złoty medal. Wygrała TdS, była najlepsza w Jakuszycach, gdzie na moment odebrała Bjoergen żółtą koszulkę liderki PŚ.

Teraz plany Polki są zupełnie inne. Najważniejszą imprezą sezonu są mistrzostwa świata w Val di Fiemme na przełomie lutego i marca. Szczyt formy ma przyjść później niż zwykle. - Justyna zacznie dobrze biegać dopiero po Tourze - mówi trener Aleksander Wierietielny. Kowalczyk jest gotowa poświęcić i Tour, i Kryształowe Kule, byle tylko w Val di Fiemme odzyskać złote medale MŚ - z Oslo w 2011 roku podwójna mistrzyni świata z Liberca z 2009 roku wróciła bez jednego złotego krążka i bardzo to przeżyła.

Na razie wszystko układa się zgodnie z planem i zapowiedziami trenera Wierietielnego. Po słabym początku w Gällivare Polka wróciła na podium PŚ w Kuusamo. Pierwszy raz w życiu Tour de Ski zacznie w żółtej koszulce liderki. Pod nieobecność Bjoergen, która pewnie wygrała cztery pierwsze biegi sezonu, i jej rodaczki Therese Johaug Kowalczyk nie miała sobie równych w kanadyjskim Canmore. Dwukrotnie zwyciężyła. Imponujący był pokaz siły w 7,5-kilometrowej części techniką dowolną biegu łączonego, kiedy Polka powiększyła przewagę nad rywalkami i samotnie wpadła na metę.

Po powrocie zza oceanu Kowalczyk miała czas dla najbliższych, ale nie zapomniała o treningu. Tyle że nie bardzo miała gdzie biegać, bo trasa w Zakopanem nie była przygotowana, a COS zamknięty w święta na cztery spusty. Po kategorycznej interwencji przygotowano dla niej ledwie kilometrową pętlę. Od czwartku Justyna trenuje już w Oberhofie, gdzie w sobotę czeka ją prolog, który w ubiegłym roku niespodziewanie - także dla samej siebie - wygrała.

Tegoroczny Tour jest krótszy od poprzedniego. Ma siedem, a nie dziewięć etapów, bo organizatorzy bali się, że ze względu na MŚ biegaczki nie będą chciały stanąć na starcie wyczerpującej imprezy. Dzięki skróceniu serii przyjechały niemal wszystkie najlepsze. Nie mogą zignorować tego, że - po przebiegnięciu prawie 55 km - do zdobycia jest 750 pkt PŚ.

Etapów jest mniej, ale dni wolnych tyle samo co zwykle, czyli dwa. Sylwestra po dwóch biegach w Oberhofie trzeba spędzić w samochodzie. Do Val Müstair jest z Niemiec 600 km, a tam przyszykowano noworoczny sprint łyżwą. Val Müstair to rodzinne miasteczko Szwajcara Dario Cologny, który wygrał dwa ostatnie TdS, i z tej okazji po raz pierwszy w historii impreza zawita do jego domu.

2 stycznia wszyscy przeniosą się do Włoch, gdzie między 3 a 6 odbędą się cztery rozstrzygające etapy bez chwili wytchnienia. Przy tym szaleńczym tempie łatwo o kłopoty, dlatego Kowalczyk nawet do przesady dba o zdrowie. Nie może przyplątać się jej katar, bo z niego bierze się angina. Za anginą idzie antybiotyk, a to koniec marzeń o sukcesach. Dziennikarz, który w strefie wywiadów nie ma na głowie czapki, nie ma szans na wywiad z Justyną - pilnuje tego trener Wierietielny i bardzo niechętnie robi wyjątki od reguły.

Wszystko i tak skończy się jak zwykle wyniszczającym, prawie 4-kilometrowym podbiegiem pod Alpe Cermis. Zapewne trener Wierietielny znów powie: "Więcej tu nie przyjedziemy", jak po każdej z trzech ostatnich edycji TdS, które Kowalczyk wygrywała. Jednak wracają i będą wracać. Polka jest jedyną biegaczką, która ukończyła wszystkie siedem edycji TdS.

Tysiące franków do wygrania

150 tys. franków dostaną triumfatorzy serii. Zwycięstwo etapowe wyceniono na 5 tys. franków, wygranie klasyfikacji sprintu na 10 tys. franków. Za każdy start w koszulce lidera zawodnik dostanie 2,5 tys. franków.

Bukmacherzy typują zwyciężczynię TdS

Źródło: bet365

Liczba Justyny Kowalczyk

10 - tyle etapów TdS wygrała Justyna Kowalczyk. Najwięcej ze wszystkich biegaczek i biegaczy. Norweg Petter Northug Jr. ma osiem zwycięstw etapowych

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.