Justyna Kowalczyk: Pustkę po Majdić i Follis wypełniły Norweżki

Nie jestem w takiej formie, jak byłam miesiąc temu. W biegach narciarskich to normalne. Tak działa fizjologia. Oczywiście, niektórzy prześcigają tę fizjologię, ale zbyt wielu takich osób nie ma - mówiła polska biegaczka po prologu w Falun w którym zajęła czwarte miejsce

Kowalczyk poza podium na prologu ?

Wygrała, oczywiście jak wszystkie marcowe biegi, Norweżka Marit Bjoergen, która jest w nieprawdopodobnej formie. Biega z taką łatwością i lekkością, jakby to był dopiero początek sezonu, a nie koniec prawie pięciomiesięcznych zmagań na narciarskich trasach.

2,5 km prolog w Falun wygrała pewnie i została Królową Moerdarbakken. Jest liderką finału PŚ, nad Kowalczyk ma już prawie minutę przewagi. Do końca zostały dwa biegi na 10 km: sobotni, stylem klasycznym ze startu wspólnego i niedzielny, pościgowy techniką dowolną. Jeśli Kowalczyk wyprzedzi Rosjankę Iwanową albo Szwedkę Kallę, po raz 50. w karierze stanie na podium PŚ.

- Na razie o tym nie myślę - mówiła Polka na mecie. - Trasa prologu jest bardzo ciężka. To jeden z największych podbiegów w Pucharze Świata. Ta, która wygra, zostaje nazwana królową Morderczej Góry. 2,5 km to dziwny dystans. Już nie sprint, jeszcze nie bieg na dystansie. Fajnie, że wyjechałam na czwartym miejscu. Na koniec sezonu utrzymuję poziom. Żegnam się z nim bez żalu i już z utęsknieniem czekam na poniedziałek. Dobrze, że kończy się ściganie o wielkie tytuły. Żałuję jednak, że ze względu na środowy zabieg kolana, nie pojadę do Rosji, gdzie na Syberii co roku biegałam sobie dla przyjemności. Mam jeszcze siły, każdy start w PŚ traktuję poważnie. Problem w tym, że dziś nie jestem w formie, którą miałam choćby miesiąc temu. Ale w biegach narciarskich to normalne. Tak działa fizjologia ludzkiego organizmu. Niektórzy oczywiście prześcigają tę fizjologię, ale za wiele takich osób nie ma. Ja reaguję tak, jak jest napisane w mądrych książkach. I tak uważam, że reaguję dobrze reaguję, bo wciąż jestem w czołówce.

Zobacz wideo

Sobotnia dziesiątka klasykiem nie będzie już tak taktyczna jak wcześniejsze biegi ze startu wspólnego. Norweżki już nie muszą ciężko pracować na Marit. Choć one zawsze sobie pomagają na trasie, mają bardzo silną drużynę i to normalne. Dziś przed startem pomyślałam nawet "dobra, to dzisiaj znowu mistrzostwa Norwegii". Niewiele się pomyliłam. W sobotę na pewno powalczę, ciekawe jak będzie wyglądała trasa. Biegniemy po 15, może być chlapa. Ale Szwedzi sypią w tory saletrę, więc przynajmniej na początku będzie twardo.

Szkoda, że przed tym sezonem karierę skończyły Słowenka Petra Majdić i Włoszka Arianna Follis. Były biegi klasykiem, które kończyłam z 30-sekundową albo i większą przewagą. A druga i tak przybiegała zwykle Marit. Tam brakowało wspomnianych biegaczek, różnice punktowe byłyby większe. W biegach łyżwą Majdić i Follis niewiele by pomogły, ale w sprintach na pewno by namieszały. Puste miejsca po nich wypełniły Norweżki, w czołowej dziesiątce PŚ będzie ich chyba pięć.

W przyszłym sezonie raczej niewiele się zmieni. Norweska drużyna jest najmocniejsza. Szwedka Kalla biegała w tym sezonie dobrze tylko na początku, w Kuusamo i mocna jest teraz. Przebłyski miewa Finka Lahtenmaeki, ale dla mnie największą niespodziankę sprawiły Amerykanki. Niesamowicie poszły do przodu. To będzie bardzo dobra drużyna, świetnie biegająca łyżwą i w sprintach.

Zgarnij gadżety Red Bulla i Ferrari!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.