Tenis. Agnieszka Radwańska gra w zielone

Agnieszka Radwańska wygrała z Jarmilą Gajdosovą 7:6 (7-5), 7:5 w I rundzie turnieju w Eastbourne. Andy Murray zwyciężył w Queen's Clubie, ale jego szans w Wimbledonie to nie podniosło.

Tysiące fanów nie może się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Pierwszy w sezonie mecz na trawie Radwańska (WTA 13) wygrała w półtorej godziny. W obu setach przegrywała - 1:3 w pierwszym i 1:4 w drugim - ale umiała odrobić straty. Gajdosova (WTA 27), czyli Australijka urodzona w Bratysławie, to rywalka silna fizycznie, wysoka, z mocnym serwisem. Agnieszka czasem wyjątkowo nie lubi takiego "bum-bum". Z Gajdosovą przegrała kilka tygodni temu w Madrycie i Robert Radwański, ojciec i trener 22-letniej Polki, mówił wtedy, że córka miała "kontuzję umysłu", bo oddała pewne prowadzenie.

Teraz wpadki nie było, być może dlatego, że trawa robi różnicę. To od dawna ulubiona nawierzchnia Radwańskiej. Triumfowała na niej w 2008 r. w Eastbourne (ostatni turniej, jaki wygrała), nigdy nie przegrała też w Wimbledonie przed III rundą. Techniczny tenis Polki właśnie na zielonych kortach zyskuje najwięcej, bo piłki odbijają się nisko i przechytrzenie przeciwnika daje czasem lepszy efekt niż zbombardowanie go.

W II rundzie w Eastbourne (pula nagród 618 tys. dol.) Polka zagra w środę z Estonką Kaią Kanepi (WTA 17) lub Włoszką Francescą Schiavone (WTA 7).

W Anglii Radwańska jest na razie bez ojca. Treningi prowadzi przyjaciel rodziny i kapitan reprezentacji w Pucharze Federacji - Tomasz Wiktorowski. Agnieszka i Robert Radwański uznali, że taki odpoczynek od siebie dobrze im zrobi. Podczas Wimbledonu znów wrócą jednak do pełnej współpracy.

Wydarzeniem turnieju jest powrót sióstr Williams. 31-letnia Venus, która nie grała przez pół roku z powodu kontuzji biodra, pokonała w I rundzie Niemkę Andreę Petkovic 7:5, 5:7, 6:3. Amerykanka miała słabsze momenty, ale w decydujących chwilach pomagał jej serwis i niesamowita siła. We wtorek pierwszy mecz od 11 miesięcy po kontuzji stopy i zatorze w płucach zagra z Bułgarką Cwetaną Pironkową 29-letnia Serena.

Na sześć dni przed rozpoczęciem Wimbledonu bardzo ucieszyli się Brytyjczycy, bo Andy Murray (ATP 4) w niezłym stylu wygrał imprezę w Queen's Clubie, tradycyjną rozgrzewkę przed trawiastym Szlemem w Londynie. Murray pokonał w finale 3:6, 7:6 (7-2), 6:4 Francuza Jo-Wilfrieda Tsongę i został pierwszym Brytyjczykiem od 1914 r. (Francis Gordon Lowe), któremu udało się zwyciężyć w tym historycznym turnieju dwukrotnie. Finał odbył się nietypowo w poniedziałek, bo Anglia w niedzielę niemal utonęła pod ciężarem deszczu. Tsonga z Murrayem zagrali tego dnia jedynie w ping-ponga. Górą był Francuz, ale kiedy rakietki zostały w poniedziałek zmienione na rakiety, lepsza okazała się bardziej defensywna taktyka Szkota, który przetrzymał szaleńcze ataki Tsongi i poczekał, aż cięższy o kilka kilogramów rywal się zmęczy.

Dla Murraya to pierwszy zwycięski turniej od zeszłorocznego Masters w Szanghaju. Brytyjskie media natychmiast napisały, że to podniesie morale Szkota przed Wimbledonem. Narodowy optymizm jest regułą już od 1936 r., gdy Fred Perry jako ostatni wyspiarz zwyciężył na kortach przy Church Road. Od tamtej pory niewiele się jednak zmieniło. Brytyjczycy tenisistów mają ciut lepszych, wierzą do końca, ale przegrywają jak zawsze. Bukmacherzy w tym roku stawiają na Federera, Rafaela Nadala i Novaka Djokovicia, Murray jest czwarty w kolejce i nawet triumf w Queen's Clubie tego nie zmienił.

Wimbledon tuż-tuż, a organizatorzy drżą, czy turnieju nie sparaliżuje strajk pracowników metra. W proteście przeciwko zwolnieniu z pracy kolegi związki zawodowe zapowiadają celowe przestoje w kursowaniu wagonów, m.in. między centrum miasta a stacją Southfields, skąd tysiące turystów dostają się na korty. Władze miasta nazywają strajk "obrzydliwym szantażem", przypominają, że byłby to też fatalny cios w wizerunek Londynu w kontekście igrzysk w 2012 r. Negocjacje ze związkowcami trwają.

Agnieszka Radwańska ? trzynasta w rankingu WTA

Więcej o:
Copyright © Agora SA