Wimbledon. Radwańska walczy o finał!

Agnieszka Radwańska po dramatycznym boju pokonała Marię Kirilenko 7:5, 4:6, 7:5 w ćwierćfinale Wimbledonu. W czwartek w meczu o pierwszy w kairerze finał zmierzy się z Niemką polskiego pochodzenia Angelique Keber.

Decydująca faza Wimbledonu:    mężczyźni ?    kobiety ? 

To był horror z happy endem. Jeszcze o godz. 21 londyńskiego czasu wydawało się, że mecz Radwańskiej z Kirilenko w ogóle nie zostanie dokończony. Kilkakrotnie przerywał go deszcz, aż w końcu przy stanie 7:5, 4:6, 4:4 myśleliśmy, że gra zostaje zawieszona definitywnie aż do środy.

Nagle okazało się jednak, że tenisistki zostały przez organizatorów przeniesione na kort centralny. To ewenement, bo zazwyczaj jeśli mecz zaczął się na korcie numer jeden, to powinien też na nim się skończyć.

Radwańska po chwili przełamała podanie Kirilenko, a później pokazała nerwy ze stali, utrzymała własne podanie i skakała w górę ciesząc się z największego w karierze sukcesu.

Kamery pokazały Tomasza Wiktorowskiego, trenera Agnieszki, który wzruszył się na trybunie. - Cieszyłem się, wszyscy się cieszyliśmy strasznie. To był brzydki mecz, Agnieszka od drugiego seta była w sporych opałach, tak naprawdę Rosjanka była o dwa kroki z przodu, ale w polskim sporcie mieliśmy przez lata sportowców i reprezentacje, które potrafiły grać pięknie i przegrywać, a teraz mamy Agnieszkę, która czasem gra nienajlepiej, męczy się, ale potrafi taki trudny i nerwowy mecz dociągnąć do końca. Wielkie brawa dla niej - mówił po meczu Wiktorowski.

Ani on, ani Agnieszka nie mieli wpływu na decyzję, by kończyć mecz na korcie centralnym. Tak zdecydowali organizatorzy. - Ale to był szok. Zamknięto już restaurację dla zawodników, a Agnieszka musiała coś zjeść. Dobrze, że jest tu polski kucharz. Wyczarował dla nas pizzę pepperoni i trochę makaronu z sosem pomidorowym - opowiadał Wiktorowski.

Z pierwszego od 1939 r. singlowego półfinału Wielkiego Szlema dla Polski (Jadwiga Jędrzejowska) moglibyśmy cieszyć się już wcześniej, gdyby Radwańska nie zmarnowała prowadzenia w drugim secie. Agnieszka przełamała w nim podanie Kirilenko, wyszła na prowadzenie 4:3 i serwowała, ale nie potrafiła tego wykorzystać.

W decydujących momentach tego seta trzecia rakieta świata zagrała jednak nieco zbyt pasywnie, czekała na błędy rozstawionej z nr. 17 Rosjanki, zamiast przycisnąć i poszukać na korcie nieco większego ryzyka. Kirilenko zagrała agresywnie, głęboko wchodziła w kort, posyłała mocne piłki, rozpędzała się z każdą wymianą. Polkę opuścił dokładny serwis, ale też szczęście, które pomogło kilka razy w pierwszym secie, gdy piłka - tańcząc na siatce - zawsze spadała po rosyjskiej stronie. Wszystko to po trochu zdecydowało, że mecz się przeciągnął.

Tuż po zakończeniu drugiego seta, zaczęło padać. Zresztą drugi raz w meczu, bo przy 4:3 w pierwszym secie kort przykryto na niemal dwie godziny. Druga przerwała była krótsza - trwała ok. godziny.

Kirilenko to w teorii najsłabsza z sześciu dotychczasowych rywalek Radwańskiej w ćwierćfinałach Szlema. Polka biła się dotąd o półfinały z Sereną i Venus Williams, Wiktorią Azarenką, Kim Clijsters i Danielą Hantuchovą.

Kirilenko przegrała cztery ostatnie mecze z Agnieszką, ale w przeszłości zaskakiwała już naszą tenisistkę - m.in. w 2009 r. w US Open. Teraz też zaskoczyła, bo już dawno nie widziano jej tak dobrze serwującej i tak cierpliwej w dłuższych wymianach. Rosyjscy dziennikarze żartują, że to miłość. - Dawaj, Maria! - pokrzykiwał bowiem z trybun Aleksander Owieczkin, hokejowy mistrz świata i gwiazda NHL, który od niedawna jest chłopakiem Marii i w Wimbledonie potulnie nosi za nią rakiety po treningu.

Nie wiadomo, czy przez amory, ale Rosjanka momentami imponowała - dobrze się ruszała, wytrzymywała długie wymiany, umiała przyśpieszać piłki. Zachowywała się jak miniaturowa wersja Marii Szarapowej, nawet pokrzykiwała w stylu sławniejszej rodaczki. Radwańska celowała w to, co jest jej znakiem firmowym - przeszkadzała, zmieniała rytm, rotacje, wytrzymywała ostrzał Rosjanki, by nagle zagrać niekonwencjonalnie. W pierwszym secie Polce wystarczyło pomysłów, by zatrzymać kanonadę Kirilenko. Ale w drugiej, a potem trzeciej partii pomysły nagle się skończyły i mecz stał się bardzo wyrównany, nerwowy (dla obu to szansa na pierwszy półfinał), ale też brzydki, bo ani jedna ani druga nie umiała wystrzec się już błędów.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA