Tenis. Radwańska poległa z lustrzanym odbiciem

Po pięciu miesiącach, w których przegrywała wyłącznie z Wiktorią Azarenką, Polka uległa Petrze Cetkovskiej

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Wczorajsza porażka 4:6, 6:4, 1:6 w II rundzie turnieju w Rzymie kończy niesamowitą passę Agnieszki Radwańskiej (WTA 3), która od początku roku ani razu nie odpadła z turnieju przed ćwierćfinałem. Wygrała w Dubaju i Miami, w Sydney, Dausze, Stuttgarcie i Madrycie dochodziła do półfinałów, a w pozostałych trzech imprezach osiągała 1/4 finału. Od stycznia wygrała 32 mecze, przegrywała sześciokrotnie wyłącznie z Azarenką, światowym nr. 1.

To, że w Rzymie dołączyła do niej akurat 27-letnia Czeszka z Prostejova, jest sensacją dość umiarkowaną. Cetkovska to 28. rakieta świata i próżno w jej życiorysie szukać wielkich sukcesów, ale z Radwańską od zawsze wygrywać potrafiła. Pokonywała już Polkę trzykrotnie, z czego dwa razy w poprzednim sezonie.

Radwańska nie lubi grać z Czeszką, bo rywalka zachowuje się za siatką niemal jak jej lustrzane odbicie. Ma niesamowitą umiejętność przewidywania tego, co wydarzy się na korcie. Umie się doskonale ustawiać, ma też bardzo bogaty arsenał zagrań - nęka rywalki dropszotami, lobami, zmienia rytm uderzeń, kierunki, podkręca piłki. Wszystko robi z godnym najlepszego zegarmistrza wyczuciem - z Radwańską dwukrotnie posłała piłki tak, że spadły pionowo na siatkę i przeturlały się na stronę Polki. Cetkovska jest też regularna, ciężko ją pokonać w długiej wymianie. - Bardzo dobra tenisistka, o świetnej technice, niedoceniana - mówił Wojciech Fibak po zeszłorocznym Wimblednie.

Radwańska nie umie wygrać z kimś, kto gra tak samo jak ona, a czasami nawet lepiej, bo wczoraj trudno było oprzeć się wrażeniu, że to Czeszka była na korcie sprytniejsza. Agnieszka już po kilku gemach zaczęła się irytować, na jej twarzy pojawiła się niewidziana od lata zeszłego roku obrażona mina.

Żeby pokonać Radwańską trzeba Azarenki, a żeby pokonać kogoś, kto gra jak Radwańska, trzeba grać jak Azarenka. Wniosek dość logiczny, tym bardziej, że zazwyczaj właśnie z mocno i agresywnie uderzającymi tenisistkami Czeszka przegrywa (gdyby nie było na nią prostego sposobu, byłaby znacznie wyżej w rankingu). Radwańska atakować jednak nie potrafiła, ostrzejsze akcje można było policzyć na palcach, grała za wolno i zbyt pasywnie, by przypominać choć senną wersję Azarenki.

Znaczenie dla porażki miało też pewnie to, że w Rzymie po raz pierwszy w sezonie Radwańska zagrała na klasycznym korcie ziemnym, a więc bardzo wolnym. W Stuttgarcie i Madrycie mączka była znacznie szybsza, bo rozsypana na betonowym podłożu. Im wolniejszy kort, tym gorzej dla Radwańskiej, bo rywalki mają więcej czasu na reakcję, a piłki trzeba uderzać mocniej, żeby coś wskórać. Nie wystarczy samo przebijanie, trzeba być aktywnym.

Wczesna porażka oznacza, że Radwańska zagra przed Rolandem Garrosem (początek 27 maja) jeszcze jeden turniej - w przyszłym tygodniu w Brukseli (pula nagród 637 tys. dol.) Zapisała się do tej imprezy właśnie po to, by w przypadku niepowodzenia w Rzymie, miała jeszcze okazję do gry przed Szlemem w Paryżu.

Szaleni rodzice tenisistów. Kradną, biją, obrażają...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.