- Starałam się, nie wyszło. Jestem rozczarowana, ale półfinał to świetny
wynik - mówiła po jednostronnym spotkaniu Polka, która w
styczniu ulegała Azarence w półfinale w Sydney i w ćwierćfinale Australian Open. W trzy lata na siedem spotkań udało jej się pokonać liderkę rankingu WTA raz - jesienią w Tokio.
Radwańska sprawiała wrażenie, że tamtego zwycięstwa już nie pamięta. "Jakieś pomysły, jak pokonać Vikę?" - napisała na Facebooku w piątek. W Tokio zwyciężyła, bo dobiegała do ostrych piłek Białorusinki i kontratakowała. Kluczem do zwycięstwa była kombinacyjna gra i ryzyko. Agnieszka przeciwstawiła silniejszej fizycznie rywalce pewnością siebie. Porażki w Sydney i Australian Open to spotkania, w których starała się tamto zwycięstwo skopiować ale nie starczało siły i determinacji.
W sobotę Radwańska zagrała najgorszy mecz z Białorusinką w tym roku. Na Facebooku, pewnie żartowała, ale na korcie wyglądało, że naprawdę nie wie. - Brakowało pomysłów na rozegranie akcji po serwisie. Agnieszka nie wypychała Azarenki z kortu. Odważnych zagrań po liniach, czy mieszania kierunków uderzeń było za mało - wyliczał komentujący mecz w Eurosporcie Tomasz Wiktorowski, trener jeżdżący na niektóre turnieje z Agnieszką. W Dausze go zabrakło, Radwańska zabrała Chorwata Bornę Bikicia.
Radwańskiej nie pomogło nawet to, że od drugiego seta Białorusinka miała problemy z kostką i kulała.
Radwańska w Dausze zarobiła 96,1 tys. dol., w rankingu WTA pozostanie na szóstym miejscu, bo piąta Australijka Samantha Stosur przed atakiem Polki się obroniła i przegrałą dopiero w finale z Azarenką 1;6, 2:6.
W tym tygodniu Agnieszka wystąpi w Dubaju (pula 2 mln dol.). W pierwszej rundzie zagra z mocną Niemką Sabine Lisicki. Na Azarenkę może wpaść dopiero w finale. W eliminacjach miała grać Urszula Radwańska, ale z powodu infekcji wróciła do Krakowa.