Boks. Tomasz Adamek pod presją piekielnej kombinacji Granta

Po raz pierwszy Tomasz Adamek trafia na tak bardzo zdeterminowanego pięściarza wagi ciężkiej. Wielki Michael Grant chce przerwać wreszcie pasmo bokserskich nieszczęść.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Gdyby w sobotę Tomasz Adamek i Michael Grant ubiegali się o tytuł Mister Universum, wynik rywalizacji byłby przesądzony. Opisując warunki fizyczne dwumetrowca z Chicago, można poszaleć. Są kolosalne, jak u antycznego bohatera, bicepsy jak piłki plażowe, brzuch jak wielka tabliczka czekolady.

Polak - jeszcze trzy lata temu mistrz wagi półciężkiej - przy Amerykaninie będzie w ringu wyglądał tak niepozornie, że z pewnością wielu kibiców zadrży o jego zdrowie.

- Mam za sobą tylko trzy porażki, które są dla mnie jak stopnie drabiny. Pojedynek z Adamkiem jest teraz najwyższym szczeblem - powiedział pięściarz.

Kiedy Grant debiutował w boksie, miał aż 22 lata - zaraz po starcie w amatorskim turnieju o Złote Rękawice zdybali go zawodowi promotorzy z Main Events, mimo że przegrał na punkty w półfinale. W tym momencie miał za sobą zaledwie 11 amatorskich pojedynków i kilka miesięcy treningów.

W boksie mało jest przypadków udanej kariery pięściarzy, którzy tak późno zaczęli uprawiać boks. Najwięksi mieli za sobą długie lata w sporcie olimpijskim i sukcesy w igrzyskach - Muhammad Ali, George Foreman, Evander Holyfield, Lennox Lewis, Roy Jones, Oscar de la Hoya i cała rzesza innych. Również Adamek, kiedy jego późniejszy trener Andrzej Gmitruk namawiał go na zawodowstwo, uznawany był za faworyta do medalu olimpijskiego turnieju w Sydney w 2000 roku.

W roku, w którym Polak się zastanawiał nad najważniejszą decyzją w życiu, Grant zbierał pierwsze bolesne konsekwencje swojej. W 1999 roku Andrzej Gołota dwukrotnie powalił Granta na deski w pierwszej rundzie. Kilka miesięcy później uśmiechnięty od ucha do ucha Lennox Lewis mówił na konferencji prasowej po pojedynku z Amerykaninem zakończonym nokautem w drugiej rundzie: - I to jest to, co Ameryka ma najlepszego?!

W pojedynkach z takimi wygami jak Gołota i Lewis Grantowi brakowało nawyków wyniesionych z boksu amatorskiego, ale miał ogromne serce do walki - pojedynek z Gołotą ostatecznie wygrał dzięki nieludzkiej, instynktownej sile dotrwania w ringu do końca. Zbierał koszmarne manto, przegrywał na punkty, a jednak doprowadził do tego, że wyczerpany Gołota poddał się w 10. rundzie.

Właśnie walka jeden na jednego najbardziej go pociągała - Grant odrzucił oferty z klubów futbolu amerykańskiego, nie chciał zawodowo grać w koszykówkę. Mimo że te drogi kariery były łatwiejsze, bezpieczniejsze, dające niemal pewność wielomilionowych kontraktów. Po jego pierwszych pojedynkach amerykańscy fachowcy mówili więc z entuzjazmem: - Zabraliśmy go z NFL! Boks nie umiera, skoro tacy ludzie jak Grant garną się do niego.

Ale po kilku latach okazało się, że obok Gołoty Grant jest jednym z najbardziej nieszczęśliwych przypadków w boksie, pięściarzem wielkich oczekiwań i jeszcze większych rozczarowań.

Rozwijając jego myśl o drabinie, Amerykanin od ponad dziesięciu lat powiela ten sam schemat - jeśli wchodzi na wyższy szczebel drabiny, zaraz z hukiem z niego spada. Po klęsce z Lewisem nabawił się kontuzji i wrócił do ringu po półtora roku, aby znaleźć się na deskach po trzech, może czterech sekundach walki z Jameelem McCline'em. Przy okazji skręcił nogę w kostce. Znów mozolnie wspinał się po szczeblach drabiny, aby zostać znokautowanym przez Dominica Guinna.

Ale Grant chce się dalej wspinać. Zatrudnił wspaniałego trenera Eddiego Mustafę Muhammeda, byłego mistrza świata, człowieka starej szkoły, twardego w obyciu i żądającego wielkich wyrzeczeń. Pięściarz poświęcił siedem tygodni na treningi, miał trzech świetnych sparingpartnerów. - Wszystko się składa w piękną całość. Ciężej niż teraz pracowałem tylko raz w życiu - przed pojedynkiem z Lennoxem Lewisem - mówi Grant. - Doświadczenie Eddiego, moja praca i talent dają piekielną kombinację. Wykorzystam szybkość i siłę, będę wywierać ciągłą presję na Adamka, aż nie zostanie nic ze sprytnego pięściarza, którym podobno jest. Ta walka będzie zwrotem w mojej karierze.

Tak mówi pięściarz, któremu za dwa lata stuknie czterdziestka.

Promotorka Tomasza Adamka ? : Kocham Michaela Granta

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.