Adamka wcale nie jest za mało

Kiedy Muhammad Ali i George Foreman walczyli w Kinszasie w bokserskiej walce wszech czasów, obaj ważyli jeszcze mniej niż Tomasz Adamek w pojedynku z Jasonem Estradą. Czy wraca czas małych, ale hipersprawnych maszynek do bicia?

Od razu zastrzegam: nie chcę porównywać umiejętności Polaka do najwspanialszego pięściarza w historii Muhammada Alego. Chodzi o to, by przełamać stereotyp, że polski pięściarz jest za mały na wagę ciężką.

Przez dziesiątki lat w wadze ciężkiej królowali pięściarze pokroju Adamka - 187 cm wzrostu i 100 kg wagi. Seriami można wymieniać zwłaszcza nazwiska z lat 70: Ali, Foreman, Ken Norton. Joe Frazier był nawet mniejszy - mierzył ledwie 182 cm, w najważniejszych walkach nie przekraczał 95 kg.

Pamiętacie Leona Spinksa, mistrza olimpijskiego i pogromcę Alego na zawodowym ringu? 89,5 kg. A Larry'ego Holmesa? Kiedy pokazem brutalnej siły zakończył karierę Alego, ważył marne 96 kg!

W latach 90. na ringi wkroczyli Riddick Bowe, Lennox Lewis, Witalij Kliczko - wielkie, prawie dwumetrowe chłopy. Andrzej Gołota też miał wszystko, co było potrzebne w tamtych czasach - mianowicie 112 kg wagi i 193 cm wzrostu.

Ale takiże wtedy świetnie dawali sobie radę mniejsi, czyli sprawniejsi i szybsi. Evander Holyfield - fizycznie bardzo podobny do Adamka - wygrał jedną z trzech walk z Bowem, zremisował i przegrał na punkty z Lewisem. Nie mówiąc o wybryku natury Mike'a Tysona, nosorożcu szarżującym na wielkoludów i robiącym z ich twarzy jesień średniowiecza. Trzeba było kieszonkowego mistrza Holyfielda, aby pokonać Bestię.

Po 2000 roku w boksie nastąpił odwrót od gigantyzacji. Tytuły mistrza świata zdobywali pięściarze ze Wschodu - z wyjątkiem kolejnego wybryku natury Nikołaja Wałujewa - kubek w kubek przypominający Adamka.

W boksie przez 200 lat zmieniły się dwa drobiazgi - dystans walk zmniejszył się do 12 rund, a pięściarze biją się rzadziej. Dlatego podskoczyła cena siły, spadła wytrzymałości. Dlatego model idealnego pięściarza wagi ciężkiej również się zmienił nieznacznie. Adamek idealnie się w nim mieści.

Pytanie tylko, czy ze swoimi umiejętnościami i cechami fizycznymi - szybkością ciosu i poruszania się po ringu oraz wytrzymałością - jest w stanie pokonać Chrisa Arreolę, a także innych większych od siebie pięściarzy.

Jedną odpowiedź dał w wywiadzie w "Przeglądzie Sportowym" jego współtrener w ostatnim pojedynku Roger Bloodworth: - Adamek musi częściej zadawać kombinacje ciosów. Jak Evander Holyfield. Jak wspaniale on to robił!

Bo jednym ciosem Adamek nie powali wielkoluda.

Fachowcy mają wątpliwości. Wybitny pięściarz Jerzy Kulej wypowiadał się w "Gazecie" o szansach Adamka ostrożnie. Amatorska kariera Adamka rzeczywiście nie imponuje, nawet jeśli zrezygnował z niej wcześnie - przed igrzyskami w Sydney w 2000 roku. Laury amatorskie są najważniejszym dowodem umiejętności i talentu pięściarza. Polak był tylko brązowym medalistą mistrzostw Europy i ma się to nijak do osiągnięć malutkich mistrzów świata wagi ciężkiej Chrisa Byrda i Roya Jones Jr. (zdobywców nagród dla najlepszych techników olimpijskich turniejów) lub niewyrośniętych Evandera Holyfielda czy Rusłana Czagajewa.

Kulej w 1994 roku komentował walkę 45-letniego Foremana z Michaelem Moorerem wygraną przez Big George'a jednym, cudownym ciosem. Obecny wówczas w studiu Lucjan Trela na igrzyskach w Meksyku był jedynym pięściarzem, który stoczył w miarę wyrównany pojedynek z Foremanem i uniknął nokautu. Miał 172 cm wzrostu.

Słowem, jeśli Adamek ma przegrać z Witalijem Kliczką, jego bratem lub Arreolą, to dlatego, że słabiej boksuje, a nie mniej waży.

Cucamonga za mała dla Tomasza Adamka ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.