Skoki narciarskie. Jak dla Małysza trafić do celu

Chętnych do obejrzenia ostatniego konkursu Adama Małysza jest więcej niż podczas którychkolwiek zawodów Pucharu Świata z jego udziałem. Miejsc zabrakło dla zwykłych kibiców i dla VIP-ów - mówią organizatorzy

Zakopiańska skocznia i jej okolice są już prawie gotowe na niecodzienne zawody w skakaniu do celu. Z boku zeskoku ustawiano estradę, na której gwiazdy polskiej muzyki zaśpiewają na pożegnanie Małyszowi. Wczoraj tuż przy bandzie okalającej zeskok dostawiano dodatkowe rzędy krzesełek. 21,5 tys. wejściówek rozeszło się już dawno, zaraz po tym, gdy Małysz zapowiedział zakończenie kariery. Dwa razy tyle sympatyków skoków spodziewanych jest pod skocznią. Policja przestrzega, że w sobotę na zakopiance mogą tworzyć się długie korki.

- W piątek odbędzie się trening, bo zawodnicy jeszcze nigdy nie skakali do celu - zapewnia Andrzej Kozak, prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, który zabezpieczy konkurs od strony sportowej. - Ale nie wszyscy uczestnicy zawodów wezmą w nim udział. Niektórzy zagraniczni skoczkowie przyjadą do Zakopanego dopiero w sobotę i prawie prosto z drogi pójdą na rozbieg. W sobotę rano też myślimy o treningu. Niektórzy, zwłaszcza mniej doświadczeni zawodnicy, obawiają się, że takie skakanie do celu to może być trudna sztuka. Ci najlepsi, z dużym doświadczeniem, potrafią ocenić, jaką technikę obrać, by wylądować w konkretnym miejscu. Ale niespodzianek w sobotę może nie brakować - ocenia Kozak.

Zawodnicy mają skakać nie jak najdalej, ale właśnie do konkretnego miejsca. Uczestnicy najpierw wylosują odległość oraz miejsce (cel może się znajdować na wprost zeskoku, ale także bliżej trybun po lewej lub prawej stronie), a potem sami zdecydują, z której belki startowej będą skakać. Im bliżej celu skoczek wyląduje, tym więcej punktów dostanie.

Sportowcy zapewniają, że będą skakać jedynie dla zabawy, a wyniki będą miały drugorzędne znaczenie. Ale przyznają, że trochę się obawiają konkursu.

- Może się zdarzyć, że skoczek zacznie fantazjować i poleci w miejsce, w które nie powinien. Wierzę jednak, że jeśli ktoś wylosuje jakiś trudny punkt na zeskoku, to zachowa zdrowy rozsądek i nie będzie zbytnio ryzykował. Do tej pory nigdy nie ćwiczyłem skakania do celu. Nart na nogach nie miałem od dwóch tygodni. Wychodzę z założenia, że w sobotę ma chodzić przede wszystkim o zabawę. Będziemy skakać dla Adama i dla przyjemności - mówi zakopiański skoczek Marcin Bachleda.

- Będzie ciekawie. Jeszcze nigdy nie skakałem do celu. Ułańska fantazja raczej mnie nie poniesie - dodaje 18-letni Adam Cieślar, najmłodszy uczestnik zabawy.

Jakub Michalczuk, trener polskiej kadry kombinacji norweskiej, uważa, że to mogą być bardzo widowiskowe zawody: - Mam nadzieję, że u skoczków rozsądek weźmie górę. Na treningach zawodnicy też mają możliwość ustalenia długości rozbiegu, ale nie przesadzają z tym. Jestem ciekawy, czy uda się komuś trafić dokładnie w wyznaczony punkt. Tak naprawdę nie sądzę, by ktoś potrafił to robić bezbłędnie - ocenia.

Małysz u premiera a operatorzy z wąsami

Małysz może zostać attache olimpijskim na Soczi 2014 ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA