Smuda oglądał Azerów

Dziesięć godzin i prawie 900 km w samochodzie - tyle musiał pokonać trener Lecha Franciszek Smuda, by zobaczyć w akcji rywala w Pucharze UEFA. - Jak ich nie przejdziemy, to nie mamy czego szukać w europejskiej piłce - ocenił drużynę z Lenkoran

Jak Smuda się nauczył, że piłkarze Lecha muszą pić

Lech zagra z reprezentacją Kuby

Do pierwszego spotkania Lecha z Chazarem Lenkoran zostało tylko 9 dni. W niedzielę trener Franciszek Smuda po raz pierwszy zobaczył zdobywcę Pucharu Azerbejdżanu w akcji. Aby tak się stało, musiał przejechać ponad 430 km z Burglandu do Tyrolu - tam bowiem Chazar jest na zgrupowaniu. Trzy dni wcześniej asystent Smudy Marek Bajor oglądał mecz Chazara z zespołem z Rumunii, teraz Smuda wybrał się na spotkanie ze Slovanem Bratysława. - Trzeba porównać, czy grają w takim samym ustawieniu i podobnym stylu. Każdy szczegół może być istotny - mówił Smuda.

W Grosspetersdorf, gdzie mieszkają poznaniacy, jest codziennie ponad 30 st. C, a słońce praży tak niemiłosiernie, że podświadomie szuka się cienia. Co innego w Tyrolu - tam przed meczem Chazara przeszła nawałnica, a temperatura spadła do 16 st. - W jedną stronę jechaliśmy z klimatyzacją, a w drugą trzeba było ogrzewanie włączyć, bo nogi zsiniały - narzekał trener Lecha, który na mecz wybrał się w krótkich spodenkach. - Ja wolę do treningów naszą temperaturę, tym bardziej że w Baku też będzie ciepło - dodał. Smuda nie zabrał na wyjazd "cywilnych" rzeczy, a tylko koszulkę klubową. - E, co tam. Może mnie nie rozpoznają. Slovan też ma niebieskie stroje - śmiał się przed wyjazdem.

Trener Lecha początkowo stał więc z boku, później zaś przy narożniku boiska i... zakrywał klubowe godło. Miał jednak pecha, został rozpoznany. - Panie trenerze, podać coś do picia? - zagadnął go po niemiecku chłopak z przystadionowej kawiarenki. - Ech, nie da się ukryć - westchnął tylko Smuda. Okazało się bowiem, że dwa lata temu Lech grał w St. Ulrich am Pillersee sparing z FC Kufstein.

- Zmienili skład, wymieszali go - zauważył kierownik Lecha Łukasz Mowlik, który robił notatki na obu meczach Azerów. Azerów to za dużo powiedziane, bo skład Chazaru jest międzynarodowy. Grało więc m.in. kilku Brazylijczyków, dwóch Bułgarów, piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej... Kilku piłkarzy było zapewne testowanych, bo nie wiedzieli nawet, jak do siebie krzyczeć. - Ej, ej - wołał lewoskrzydłowy Chazara grający z jedenastką na plecach do czołowego napastnika Azerów, czarnoskórego Yakubo Bamby. - Go back, my friend (Cofnij się, przyjacielu) - odkrzyknął mu Bamba, przy czym sam cofać się nie miał zamiaru.

Podstawowym bramkarzem Azerów był w dwóch ostatnich meczach Dmitrij Kramarenko - ten sam, który trzy lata temu wpuścił osiem goli w eliminacyjnym meczu do niemieckiego mundialu z Polską w Warszawie. W składzie Chazaru jest jeszcze dwóch innych graczy, którzy grali w tamtym spotkaniu, a także kolejnych trzech, którzy dziś są w szerokim składzie reprezentacji. Taktyka Azerów nie była zbyt skomplikowana - przed przerwą przeważnie starali się grać długimi podaniami z pominięciem linii pomocy. Gdy piłkę przejmowali pomocnicy, za rozgrywanie akcji brał się Brazylijczyk Diego Souza i jeszcze jeden czarnoskóry piłkarz, który nie miał nazwiska na koszulce, a tylko nr 23. - Pewnie nowy albo testowany - zauważył Smuda. Podobnie było zresztą po przerwie, gdy często na indywidualne akcje decydowali się Renato lub Juninho. - Grają twardo, ale bez rewelacji. Będziemy musieli poklepać piłkę, grać szybko, na jednym kontakcie. Wtedy ich zgubimy - mówił Smuda.

W 63. min Chazar strzelił kontaktowego gola (w pierwszej połowie Slovan trafił dwa razy). - Renato pięknie wrzucił piłkę z lewego skrzydła - uderzył piłkę zewnętrzną częścią stopy - a Bamba głową pokonał bramkarza Słowaków. Wynik już się nie zmienił - Slovan wygrał 2:1.

Azerowie grali dość twardo, łatwo dawali się prowokować - nic dziwnego, że przed rokiem oba spotkania z Dinamem Zagrzeb kończyli w dziesiątkę. W przerwie kłócili się ze Słowakami, czyją piłką mają grać w drugiej połowie. Slovan - jako gospodarz - chciał bowiem całe spotkanie rozgrywać swoją Nike, zaś Azerowie - modelem piłki Adidasa z ostatniego Euro (choć grają w strojach... Pumy). - Łukasz, jutro muszę mieć na treningu dwie takie piłki adidasa - powiedział do Mowlika Smuda.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.