Henry Quinteros jednak zostanie w Lechu?

Męską rozmowę odbyli po poniedziałkowym treningu trener Franciszek Smuda i Henry Quinteros. - Mam nadzieję, że jednak z nami zostanie. Wiele na to wskazuje - stwierdził po niej Smuda.

Quinteros wczoraj już normalnie trenował - po otarciach pięt aż do krwi nie było już śladów. Podczas zajęć uśmiechał się, sprawiał wrażenie człowieka zadowolonego.

A przecież jeszcze w ubiegłym tygodniu Peruwiańczyk mówił, że chce rozwiązać kontrakt z Lechem, by wrócić do Peru i opiekować się chorym ojcem. - Niech się wreszcie zdecyduje, bo chcę wiedzieć, czy mogę na niego liczyć, czy nie - opowiadał Smuda. Gdy szkoleniowiec Lecha na popołudniowym treningu zarządził wewnętrzną gierkę, Quinteros był wyróżniającym się - jeżeli nie najlepszym - piłkarzem. Kapitalnie podawał na wolne pole, dyrygował swoją drużyną.

Po zajęciach Quinteros sam poprosił Smudę o rozmowę - Trener, piętnaście minut - powiedział po hiszpańsku. Rozmowę odbyli po hiszpańsku, bo szkoleniowiec Lecha stara się uczyć tego języka. - Henry mówi, że ojciec czuje się lepiej, a jego mama i brat dostali wizę do Stanów Zjednoczonych i mogą lecieć na operację do Houston - opowiadał później Smuda. - Ja będę się starał, by został z nami, bo to doświadczony piłkarz, który wie, o co chodzi w mojej taktyce.

Quinteros ma dziś po raz pierwszy w tym okresie przygotowawczym zagrać w sparingu Lecha - na Węgrzech z Zalaegerszeg.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.