Życie przerosło marzenia, czyli... Skorża z Wisłą mierzy w Ligę Mistrzów

Pół roku wystarczyło Maciejowi Skorży, by osiągnąć z Wisłą lepsze wyniki niż mieli sławni Franciszek Smuda i Henryk Kasperczak. - Polska liga jest słaba, ja marzę o tym, by pokazać się w Europie, ale potrzebuję do tego 20 takich graczy, jakich teraz mam 11 - twierdzi 35-letni szkoleniowiec

W poprzednim sezonie Wisła zajęła ósme - najgorsze miejsce od dziesięciu lat, od kiedy drużynę sponsoruje Bogusław Cupiał. Gorzej już być nie mogło. Receptą na powrót na szczyt miało być zatrudnienie Skorży, trenera ambitnego, dobrze przygotowanego do zawodu, ale bez takiego doświadczenia i sukcesów jak uwielbiani przez kibiców Wisły Smuda czy Kasperczak.

Ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę, choć sam szkoleniowiec miał wątpliwości, czy poradzi sobie w klubie z tak ogromnymi oczekiwaniami, a przede wszystkim z piłkarzami uważającymi się za wielkie gwiazdy. - Życie przerosło marzenia - przyznaje Skorża.

Jest o niebo lepiej

Przekonał zawodników do swoich metod. Żaden nie grymasi na treningach, nie stroi fochów. - Wydawało mi się, że przychodzę do drużyny zmanierowanych gwiazd przekonanych o własnej wielkości, Takich, którym nie chce się pracować nad sobą. Jest odwrotnie. Jeszcze nie prowadziłem tak pracowitej drużyny - zapewnia Skorża. - Podczas zgrupowania w Austrii niektórych trzeba było hamować. Mauro Cantoro wychodził na trening z kontuzją, mimo moich i lekarza próśb o odpoczynek uparcie chciał ćwiczyć.

Wisła pod jego ręką gra rewelacyjnie. Żaden z jego poprzedników nie miał takiego bilansu. Zarówno Smuda, jak i Kasperczak w sezonach, kiedy Wisła zdobywała mistrzostwo Polski, po 16 kolejkach mieli na koncie przynajmniej jedną porażkę. Skorża może poszczycić się tym, że nie przegrał ani razu. W Krakowie nie stracił ani jednego punktu. Żaden w połowie sezonu nie miał tak dużej przewagi na innymi zespołami aspirującymi do walki o mistrzostwo Polski.

Przez całą rundę jesienną, wydłużoną o dwie kolejki z wiosny, Wisła nie przechodziła żadnego kryzysu, a jeśli już zdarzały się jej słabsze mecze, to indywidualności w składzie przesądzały o zwycięstwie. Taką był na pewno Marek Zieńczuk.

Właśnie na przykładzie lewego pomocnika najlepiej widać, jaką metamorfozę przeszli wiślacy przy Skorży. Piłkarz, który już żegnał się z klubem, którego kibice uważali za głównego winowajcę porażki w walce o Ligę Mistrzów z Panathinaikosem (dwa lata temu), który poprzedni sezon miał najgorszy w karierze (nie strzelił ani jednej bramki), w tych rozgrywkach okazał się największą gwiazdą Orange Ekstraklasy. Strzelił 12 goli, tyle samo co Paweł Brożek, który wreszcie zaczął spełniać nadzieje i być może nie stanie się "kolejnym zmarnowanym talentem polskiej piłki". I tak można by pisać o prawie każdym graczu z podstawowego składu. Wszyscy grają o niebo lepiej niż w poprzednim sezonie.

Co nie mniej ważne Skorża zyskał szacunek u właściciela klubu. Bogusław Cupiał znany jest z tego, że sympatię u niego można równie dobrze szybko stracić, co zdobyć. - To osoba niezwykle kompetentna, która czuje, co drużynie jest potrzebne - uważa Skorża, który raz był na dywaniku u Cupiała. - Dostało mi się za drugą połowę meczu z Lechem [do przerwy Wisłą prowadziła 4:0, ale wygrała 4:2]. Faktycznie mogliśmy tych bramek nie stracić.

Skorża to nie tylko dobry szkoleniowiec, choć przyznaje, że jego treningi są zwyczajne, ale także znakomity psycholog. Metody podpatrzone u menedżera Liverpoolu Rafaela Beniteza, czyli sporty ekstremalne, przeniósł na wiślacki grunt.

Wzmocnienia już zimą

Takiej przewagi Wisła nie powinna roztrwonić, tym bardziej że wiosną do rozegrania zostanie 13 kolejek. Skorża oczywiście zaprzecza, że czuje się już mistrzem, ale już szuka wzmocnień na Ligę Mistrzów. - Siedzi we mnie ogromna chęć gry w europejskich pucharach. Przeszedłem kiedyś z Amicą Wronki srogą lekcję [w fazie grupowej pucharu UEFA przegrał wszystkie mecze]. Postanowiłem sobie, że dopóty będę trenerem, dopóki się nie odegram. Chcę poczuć smak gry na wielkich stadionach, bo to wspaniała sprawa. Żeby skutecznie to zrobić, chciałbym drużynę skompletować możliwie wcześniej. Przerwa letnia nie jest porą na rewolucje w drużynie, ale tylko na drobne retusze - powiedział Skorża.

Dzięki znakomitym wynikom szefowie klubu wręcz oczekują od niego listy zawodników, których mają pozyskać zimą. Na razie pojawiają się głównie polskie nazwiska. Skorża chce Tomasza Frankowskiego, ale klub na razie nie przedstawił 33-letniemu napastnikowi propozycji kontraktu. Chciałby też Jacka Krzynówka. To byłby hit transferowy, ale w ocenie szans na pozyskanie reprezentanta Polski szkoleniowiec jest ostrożnym optymistą.

Rafał Stec na blogu Kibol Wisły Kraków wywiesił flagę

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.