Radwańska szybko wyszła w pierwszym secie na prowadzenie 5:1, ale później dała się rozpędzić Australijce (WTA 36). Dellacqua, uderzając mocno i agresywnie, wygrała trzy gemy z rzędu, dwukrotnie przełamując podanie Polki.
- Agnieszka powinna przycisnąć wcześniej, nie w momencie, gdy zrobiło się 5:4, ale już przy 5:1, żeby zamknąć tego seta. To było ostrzeżenie. Jak się ma przewagę, to trzeba "depnąć". Nie można pozwolić rywalce się rozluźnić, nabrać pewności siebie, tak jak Agnieszka zrobiła to dziś - mówił po meczu Wiktorowski.
- Całe szczęście, że to się stało z taką przeciwniczką, z którą można było jeszcze zmienić obraz meczu. Agnieszka dobrze zagrała końcówkę seta i całą drugą partię, nic złego się nie stało, ale trzeba uważać. Agnieszka w Londynie mierzy wysoko i jeśli chce daleko zajść w turnieju, musi w początkowych rundach wygrywać szybko. W zeszłym roku nie starczyło sił, bo przytrafiły jej się niepotrzebne potknięcia, przez które spędziła dodatkowe godziny na korcie i potem zabrakło ognia w półfinale - mówił Wiktorowski, nawiązując do półfinałowej porażki sprzed 12 miesięcy z Sabine Lisicki.
Radwańska w 2013 r. w drodze do półfinału zagrała trzy trzysetówki - z Cwetaną Pironkową, Madison Keys i Na Li. Dwóch pierwszych, biorąc pod uwagę klasę rywalek i poziom gry Radwańskiej w tamtym roku, można było uniknąć.
- Ze swoją delikatną budową ciała i nieco odstającym od niektórych dziewczyn przygotowaniem fizycznym, w jej przypadku kluczowe jest, żeby w początkowych rundach się nie zmęczyła. Dlatego lepiej nie tracić koncentracji tak, jak stało się to dziś. Na szczęście Agnieszka w porę się pozbierała i nie było konsekwencji, ale w kolejnych rundach trzeba uważać - dodał trener rozstawionej z czwórką Polki.
Radwańska na konferencji prasowej bagatelizowała znacznie zapaści z pierwszego seta. - Może straciłam na chwilę koncentrację, ale spójrzmy na to z drugiej strony, seta nie przegrałam, a druga partia była już bardzo dobra - podkreśliła Polka, która zadedykowała zwycięstwo mamie, obchodzącej tego dnia urodziny.
Kolejną rywalką Radwańskiej będzie pokrzykująca z mocą 108 decybeli (rekord świata!) Michele Larcher de Brito (WTA 102). Portugalka to typowa przedstawicielka stylu "bum-bum" wywodzącego się z akademii Nicka Bolletteriego na Florydzie - uderza piekielnie mocno, ale niekoniecznie celnie. - Na trawie jest groźna, rok temu pokonała Marię Szarapową, trzeba zmusić ją do ciągłego biegania - mówi Wiktorowski. Z turnieju odpadła Viktoria Azarenka, z którą Radwańska mogła zmierzyć się w ćwierćfinale. Białorusinka od stycznia leczyła kontuzję stopy. Okazało się, że na poważny tenis jest dla niej jeszcze za wcześnie.