Tenis. Wróciła ninja Radwańska

"Aga to najcichsza zabójczyni na szczycie kobiecego tenisa" - pisze Tennis.com po zwycięstwie Agnieszki Radwańskiej nad Simoną Halep 6:3, 6:4 w półfinale turnieju w Indian Wells. Z tego określenia na Twitterze cieszy się sama tenisistka, która w niedzielę może osiągnąć największy sukces w karierze. W finale "piątej lewy Wielkiego Szlema" ninja Radwańska zagra z Flavią Pennettą.

Awansując do finału turnieju z pulą nagród 5 946 740 dolarów, Radwańska zarobiła pół miliona dolarów, a jeśli pokona 32-letnią Włoszkę, z którą wygrała dotąd cztery z sześciu meczów, opuści Kalifornię z czekiem na milion dolarów. Gaża w obu przypadkach świetna, ale chyba jeszcze cenniejsze jest uznanie, jakim znów cieszy się Polka.

"Kiedy po pierwszym secie twarz Radwańskiej została pokazana na wielkich ekranach nad kortem, niektórzy ludzie siedzący obok mnie zaczęli chichotać. Mimo kontrolowania gry i zwycięstwa 6:3 jej mina mówiła +nie jestem pod wrażeniem+. Oczywiście to nic niezwykłego, Aga tak zawsze wygląda [...] Kiedy wygrała, uśmiechnęła się i przez kilka chwil było widać, że jest pod wrażeniem" - pisze w swojej relacji z meczu dziennikarz Tennis.com.

Sama Radwańska na Twitterze przyznaje, że cieszy ją pseudonim "ninja", który znów pojawił się w mediach w jej kontekście. Skąd się wziął?

Porównanie do japońskiego wojownika zadającego niezauważalne, ale mordercze ciosy na dobre przylgnęło do Polki jesienią 2011 roku, kiedy wygrała turniej w Tokio. "Ninja wygrywa w Japonii. Przecież to oczywiste" - komentowano wtedy.

Skrytymi, niespodziewanymi ciosami sprytna tenisistka już wcześniej potrafiła powalić znacznie silniejsze przeciwniczki, ale też ostatnio często po takich zwycięstwach przegrywała następne, teoretycznie łatwiejsze mecze.

Tym, że Radwańska umie zadawać decydujące ciosy, nie rycząc przy tym z mocą 100 decybeli jak Wiktoria Azarenka, świat zachwycał się ostatnio w styczniu, gdy Polka pokonała w ćwierćfinale Australian Open właśnie Białorusinkę 6:1, 5:7, 6:0.

"Ninja wzięła dziś na kort miecz od Hattori Hanzo!" - żartowała dziennikarka "Sports Illustrated", nawiązując do filmu "Kill Bill". - To, co robi Aga, jest poza skalą, nawet jak na ninja - mówił Darren Cahill, były trener Lleytona Hewitta. "Cichy zabójca Agnieszka Radwańska" - tak oficjalną depeszę zatytułowała wtedy agencja Associated Press, a Andy Murray, zwycięzca Wimbledonu i mistrz olimpijski, typował Polkę do końcowego zwycięstwa w turnieju. - Jeśli mam kogoś wskazać, wybieram Radwańską, najbardziej podoba mi się jej różnorodny tenis - mówił Szkot.

Pochwały i zachwyty były zasłużone, bo Polka awans do pierwszego półfinału w Melbourne wywalczyła po być może najlepszym występie w karierze. Od triumfu w Miami w 2012 r., gdy ograła Marię Szarapową, pierwszy raz pokonała tenisistkę z pierwszej trójki rankingu.

Niestety, w półfinale Radwańska przegrała 1:6, 2:6 z Dominiką Cibulkovą. Teraz Polka pokonała Halep, która w ostatnich miesiącach zrobiła największy postęp, przesuwając się w ciągu roku z 47. na piąte miejsce w rankingu WTA. Dwa ostatnie pojedynki z Rumunką Radwańska przegrała, teraz też nie była faworytką, bukmacherzy w finale widzieli jej rywalkę. Jednak na korcie Halep nie miała szans.

Czy tym razem ninja pójdzie za ciosem i wygra "piątą lewę Wielkiego Szlema", czyli najważniejszą w kalendarzu imprezę, nie licząc Australian Open, Rolanda Garrosa, Wimbledonu i US Open?

Pennetta, której największymi sukcesami są półfinał ubiegłorocznego US Open i ćwierćfinał tegorocznego Australian Open, na pewno nie będzie faworytką. Radwańska musi więc wygrać z presją.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.