Tenis. Radwańska znów przegrała z Azarenką. Fibak: kluczem jest serwis

- Agnieszka nie powinna nagle zacząć atakować czy grać agresywniej. Nie pokona Białorusinki, jeśli zrezygnuje ze swojego stylu, czyli regularności i kontrataku. Powinna jednak zmienić taktykę serwisu, żeby chronić słabsze drugie podanie - mówi Wojciech Fibak.

Po co Ci stadion, skoro masz Trybunę Kibica? 

Jakub Ciastoń: Wiktoria Azarenka pokonała Agnieszkę Radwańską 6:2, 6:4 w półfinale w Madrycie. Dlaczego znów wygrała tak wyraźnie?

Wojciech Fibak , były najlepszy polski tenisista: Azarenka chyba ciągle ma w pamięci konflikt z Dauhy, gdy Agnieszka zarzucała jej symulowanie kontuzji. Na mecze z nią wyjątkowo się mobilizuje, walczy jak o życie. Nieustannie atakuje drugi serwis Agnieszki. Zorientowała się, że to jest słaby punkt. Po co w ogóle przyjmować wymiany, skoro łatwiejszej piłki niż ta z drugiego serwisu już się nie dostanie? Trener Azarenki powiedział pewnie: "Nie baw się, za każdym razem atakuj serwis". I Azarenka to robi. Agnieszkę to deprymuje, jej cały plan gry się wali. Gdyby mogła wybrać, to przez cały mecz wolałaby odbierać serwis.

Styl gry Agnieszki pasuje Azarence, bo może od razu dyktować warunki. Agnieszka wygrywa zazwyczaj sprytem, taktyką, ale ogólnie jej tenis jest delikatny, nastawiony na kontratak. Azarenka gasi go przytłaczającą siłą fizyczną, tak samo jak robiły to siostry Williams, gdy były w optymalnej formie.

Co Agnieszka może zrobić? Grać bardziej agresywnie?

- Właśnie nie! Agresywniej, ryzykowniej, mocniej - to najczęściej słyszane podpowiedzi, ale po amatorsku błędne. Agnieszka nie może zmieniać stylu. Bazą jej tenisa musi pozostać regularność. Może trochę zaatakować w meczu z tenisistkami takimi jak Roberta Vinci czy Sara Errani, które same nie atakują, tylko przebijają, ale nie pokona Azarenki huraganowymi atakami. Agnieszka wygra taki mecz tylko wtedy, jeśli będzie umiała sprowokować do błędów rywalkę.

Ale jak to zrobić?

- Ciągle uważam, że to Agnieszka jest dużo silniejsza psychicznie. Azarenkę łatwo złamać mentalnie, tylko trzeba ją przycisnąć, sprawić, żeby spotkanie stało się zacięte, wtedy zacznie się denerwować. Jestem przekonany, że Azarenka gładko przegra finał z Sereną Williams. Właśnie dlatego, że jest słaba psychicznie [rozmawialiśmy przed finałem, Serena zmiażdżyła Azarenkę 6:1, 6:3]. Agnieszka powinna zmienić taktykę serwowania. Skoro drugi serwis to słaby punkt, to trzeba zwiększyć do maksimum procent skuteczności pierwszego podania, dojść do 80-90 proc. To nie takie łatwe, bo żeby to zrobić, trzeba m.in. zrezygnować z asów i wygrywających serwisów. Trzeba bowiem serwować mniej ryzykownie, dalej od rogów i linii, ale ostro i płasko na ciało rywalki, żeby nie mogła łatwo skontrować. Jeśli więcej takich pierwszych serwisów będzie w grze, to - choć nie dostarczą bezpośrednich punktów jako asy czy prawie asy - sprawią, że w wymianie Agnieszka będzie miała lepszą pozycję. I zrobi się wyrównany mecz.

To wystarczy?

- Może wystarczyć. Jesienią w Tokio Agnieszka wygrała z Azarenką, bo mecz był zacięty. I w kluczowych momentach nasza tenisistka przeważała. Właśnie dlatego, że jest mocniejsza psychicznie.

A pozycja na korcie? Agnieszka nie cofa się za bardzo?

- Rafael Nadal stoi trzy metry za linią końcową i na czerwonej mączce nie ma sobie równych od lat. To, gdzie ktoś stoi, nie ma nic do rzeczy. Agnieszka nie może zmieniać stylu. Przewaga Azarenki bierze się z porażającej siły. Ale punktem zaczepienia jest drugi serwis - tam zaczyna się zniszczenie. Trzeba osłonić ten słabszy element, a wszystko może się zmienić. Gdyby doszło do dłuższych wymian, Agnieszka zwycięży, jestem tego pewien. Także dlatego, że jest sprytniejsza i lepsza technicznie.

Azarenka nie jest wyjątkową liderką rankingu?

- Nie zgadzam się z jej gloryfikowaniem. Dla mnie to kolejna liderka krucha psychicznie. Nie widzę dużej różnicy między nią a Safiną, Ivanović, Janković czy Woźniacką. Wciąż trwa kryzys w kobiecym tenisie i dewaluacja pojęcia liderki. Nie ma już tenisistek na miarę Navratilovej, Evert, Graf, Seles, Hingis, sióstr Williams czy Davenport. One wyróżniały się zwycięstwami, ale były też świetne technicznie i piekielnie mocne psychicznie. To była dominująca czołówka, jaką dziś mamy tylko w męskim tenisie. Azarenka imponuje, ale głównie w meczach z Radwańską, bo ma broń na taki inteligentny, ale delikatny tenis. Dla mnie nie będzie faworytką żadnego ze szlemów w tym roku. Poprawiła pewne rzeczy, ale to jest ciągle tenisistka słynąca głównie z tego, że wszystko robi szybko - szybko wygrywa i szybko przegrywa.

Prawdziwą liderką jest Serena Williams, bo znów jej się chce. Będzie groźna, mierzy w Wimbledon i na igrzyska w Londynie.

A Agnieszka?

- Byłaby dobrą liderką, bo jest mocna psychicznie. Tyle że delikatna fizycznie. Ale podkreślam jeszcze raz - skoro Azarenka i Woźniacka były numerami jeden, a Zwonariewa numerem dwa, to Agnieszka tym bardziej może prowadzić, bo jest od nich bardziej utalentowana.

Niebieska mączka podobała się panu?

- Kolor jak kolor, kwestia gustu. To, że w Madrycie jest ślisko i szybko, to od dawna raczej efekt dużej wysokości, rozrzedzonego powietrza, twardego betonowego podłoża pod mączką w stosunkowo nowej hali i tego, że kort jest osłonięty od wiatru. Rafael Nadal nigdy nie lubił grać w Madrycie i tak naprawdę nie powinien, bo to może go wytrącić z równowagi przed Rolandem Garrosem. Ale to nie ma nic wspólnego z kolorem kortów.

Rozmawiał Jakub Ciastoń

Polski debel wygrywa!

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski wygrali wczoraj w Madrycie 13. w karierze turniej ATP. W finale imprezy z serii Masters pokonali Szweda Roberta Lindstedta i Rumuna Horię Tecau 6:3, 6:4. Za zwycięstwo otrzymali po 90 tys. euro i 1000 pkt do rankingu, w którym awansują na czwartą lokatę. Tak duży turniej wygrali dotąd tylko raz - w 2008 r., również w Madrycie. To drugi triumf Polaków w tym sezonie po kwietniowym zwycięstwie w Barcelonie.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.