Polska - Słowacja w Pucharze Davisa. Janowicz i spółka znów pukają do elity

W piątek w Gdyni rozpoczyna się mecz Pucharu Davisa Polska - Słowacja, którego stawką jest awans do Grupy Światowej drużynowych rozgrywek. - Nie zakładam innego scenariusza niż nasze zwycięstwo - mówi kapitan Radosław Szymanik.

Polacy tak wysoko w Pucharze Davisa znaleźli się dotąd tylko raz w 90-letniej historii występów. Dwa lata temu w hali Torwaru w Warszawie grali baraż o Grupę Światową z Australią, ale w starciu z Lleytonem Hewittem i Bernardem Tomiciem polegli 1:4.

Równie prestiżowe mecze reprezentacja grała też w latach 70. i 80., gdy rozgrywki były inaczej zorganizowane, bez podziału na strefy. Już w pierwszych rundach Polacy z Wojciechem Fibakiem w składzie wpadali wtedy na mocnych Włochów czy Szwedów. Gdy na korty Legii przyjeżdżał Björn Borg, na trybuny nie dało się wcisnąć szpilki.

Później jeszcze tylko raz, w 1991 r., reprezentacja była blisko elity. Drużyna, której kapitanem był Fibak, a występowali w niej m.in. Wojciech Kowalski i Tomasz Iwański, przegrała na Legii z Wielką Brytanią 1:4. Od baraży o Grupę Światową dzielił wtedy biało-czerwonych jeden mecz.

W ostatnich latach zdarzały się sezony, gdy Puchar Davisa nieco bladł w cieniu głównego tenisowego nurtu, czyli Wielkich Szlemów i imprez ATP, gdzie ściga się o znacznie pokaźniejsze pieniądze. Część gwiazd drużynowe mecze odpuszczała. Ale nie wszyscy i nie zawsze. Najwięksi, wśród nich m.in. Roger Federer, Novak Djoković i Rafael Nadal, umieli się zmobilizować, by zagrać dla drużyny i zdobyć Puchar Davisa. W tym sezonie chce do nich dołączyć Andy Murray, który pojawia się na każdym meczu Wielkiej Brytanii i próbuje wywalczyć dla ojczyzny pierwsze od 1936 r. trofeum. W weekend Brytyjczycy w półfinale Grupy Światowej zmierzą się w Glasgow z Australią.

Polacy też od kilku lat mierzą wysoko, bo odkąd pojawił się Jerzy Janowicz, tworzą silniejszą drużynę. Janowicz, choć budzi mieszane uczucia, bo poza kortem bywa kontrowersyjny, a na nim nieobliczalny, jest najlepszym singlistą znad Wisły od czasów Fibaka. 61. tenisista świata, a przed dwoma laty półfinalista Wimbledonu, wygrał większość spotkań w Pucharze Davisa, które w 2013 r. i obecnie przesądziły o awansie do barażu.

Drugi mocny filar zespołu to debel - przez lata składał się z pary Marcin Matkowski, Mariusz Fyrstenberg, od niedawna gra częściej w składzie Matkowski, Łukasz Kubot. Matkowski to finalista Masters i US Open, Kubot - triumfator Australian Open. Obaj uznawani są za deblistów klasy światowej. Gdy wiosną Polacy wygrywali z Ukrainą 3:1, punkt zdobyty przez deblistów był najłatwiejszy.

Drugą rakietą singlową będzie Michał Przysiężny (ATP 143), bohater starcia z Ukraińcami, który uratował drużynę po wpadce Janowicza. Przysiężny ma 31 lat, gra pięknie stylowo, jego jednoręczny bekhend przypomina zagrania Federera, ale karierę często łamały mu kontuzje. Większość tenisowego życia spędził w challengerach lub początkowych rundach większych imprez. Puchar Davisa to szansa, by znów zaistniał na wielkiej scenie.

- Chłopaki znają się od lat, świetnie się rozumieją, atmosfera w drużynie jest bardzo dobra, wszyscy jesteśmy zmotywowani. Gramy u siebie, rywala szanujemy, ale nie wyobrażamy sobie innego scenariusza niż zwycięstwo - mówił w Gdyni kapitan Radosław Szymanik.

Szansa rzeczywiście wydaje się spora, bo Polacy mają teoretycznie łatwiejszego przeciwnika niż Australia w 2013 r. Słowacy, którzy w drodze do barażu pokonali Słowenię i Rumunię, przyjechali w składzie: Martin Kliżan (ATP 36), Norbert Gombos (121), Andrej Martin (156) oraz Igor Zelenay (106. w deblu).

Najsilniejszym ogniwem w zespole kapitana Miloslava Mec~ra jest leworęczny Kliżan, który w zeszłym roku wygrał turniej w Monachium, w Pekinie pokonał Rafaela Nadala, a w tym sezonie triumfował w Casablance. Ale to zawodnik, z którym Janowicz może podjąć równą walkę. W deblu Polacy mają wyraźną przewagę, a w meczach rakiet numer dwa zdarzyć może się wszystko.

- Jesteśmy faworytami, mamy świetny debel, Jurka, wszyscy lubimy grać na szybkim korcie w hali - powiedział Przysiężny.

W piątek dwa spotkania singlowe (Przysiężny - Kliżan oraz Janowicz - Gombos), w sobotę debel, a w niedzielę odwrotne single. Do 16-zespołowej Grupy Światowej awansuje drużyna, która jako pierwsza wygra trzy "małe" spotkania.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA