De la Hoya zabrał głos po walce Tyson - Paul. O tych słowach będzie głośno

- To była straszna walka - w takich słowach Oscar de la Hoya rozpoczął swoją wypowiedź o starciu Mike'a Tysona z Jakiem Paulem. "Złoty Chłopiec" wykorzystał okazję i przy okazji wypowiedział się o obecnym stanie boksu. I był w tym bardzo krytyczny. - Zawodnicy nie odważają się być wielcy - analizował.

Oscar de la Hoya to jeden z najlepszych pięściarzy w historii. Jako 19-latek sięgnął po złoty medal igrzysk olimpijskich w Barcelonie, startując w wadze piórkowej. Wtedy przylgnął do niego przydomek "The Golden Boy" [Złoty Chłopiec], z którym podbijał zawodowe ringi. De la Hoya jako pierwszy pięściarz w historii został mistrzem świata w sześciu kategoriach wagowych. W trakcie kariery stoczył pamiętne pojedynki z takimi rywalami jak Julio Cesar Chavez, Felix Trinidad, Shane Mosley, Bernard Hopkins, Floyd Mayweather czy Manny Pacquiao. Karierę zakończył z bilansem 39-6, 30 KO. Jeszcze w trakcie przygody z boksem i po niej dbał o kariery innych pięściarzy dzięki firmie Golden Boy Promotions. 

Zobacz wideo Jego wymarzoną śmiercią byłaby śmierć w ringu. "Ale byłeś kur** głupi"

Oscar de la Hoya bez litości dla walki Mike Tyson - Jake Paul

De la Hoya nie odgrywa w boksie już takiej roli jak jeszcze ponad dziesięć lat temu, ale nie ma wątpliwości, że z uwagą śledzi, co dzieje się w tej dyscyplinie sportu. Tym razem 51-latek wypowiedział się nt. walki Jake Paula z Mikiem Tysonem, którą przed tygodniem wygrał na punkty pierwszy z nich.

- To była straszna walka. Po prostu okropna. To było pobożne życzenie dla wszystkich tych idiotów, którzy myśleli, że wyjdzie Mike Tyson z lat 90. i urwie komuś głowę - grzmiał "Złoty Chłopiec" cytowany przez portal Boxing Scene. Następnie zastanowił się nad stanem boksu jako światowego sportu. 

- Boks jest w stanie hibernacji. Niczym śpiący niedźwiedź. Boks jest najpopularniejszym sportem od zarania dziejów. Floyd Mayweather i Conor McGregor walczyli na ringu, a nie w oktagonie, bo boks jest królem, ale musimy się ogarnąć - analizował. 

- Zawodnicy nie odważają się być wielcy, a my jesteśmy zmuszeni akceptować przeciętne walki. Jako pięściarz, a teraz promotor znający kulisy, muszę powiedzieć, że to zawodnicy zabijają ten sport. Ludzie próbują obwiniać promotorów, menedżerów lub trenerów. Nie, to pięściarze. Ja byłem jednym z nich i mogę ci powiedzieć, że gdyby mój obóz namawiał mnie do walki z kimś, a ja chciałbym walczyć z kimś innym, walczylibyśmy z tym, z kim ja bym chciał walczyć - tłumaczył Oscar de la Hoya.

Dodawał, że kiedyś pięściarze jak np. Arturo Gatti i Micky Ward [stoczyli jedną z najlepszych trylogii walk w historii boksu - przyp. red] dawali z siebie wszystko i zostali przez to zapamiętani. 

Wcześniej o walce Tysona z Paulem wypowiedział się też Lennox Lewis, który miał okazję walczyć z pierwszym z nich w 2002 roku. - Cieszę się, że nikt nie został znokautowany - stwierdził były mistrz świata w wadze ciężkiej.

Więcej o: