Julia Szeremeta to bez wątpienia dziś gwiazda polskiego sportu. Trudno bowiem inaczej określić to, co udało jej się osiągnąć w 2024 roku. Została pierwszą kobietą w historii, która zdobyła dla Polski medal olimpijski w boksie. Przed wylotem do Paryża jej nazwisko znali tylko najbardziej zapaleni fani tej dyscypliny sportu. Dziś jest na fali popularności.
Szeremeta stała się bywalczynią różnych wydarzeń - także tych związanych z innymi dyscyplinami sportu. Można ją spotkać m.in. na piłkarskich stadionach. Była już w Warszawie czy Lubinie, z którego pochodzi i gdzie w niedzielny wieczór - na stadionie lokalnego Motoru - wyemitowany został z nią odcinek popularnego programu "Turbokozak".
20-latka wyszła więc z ringu i pojawiła się na zielonej murawie, gdzie mierzyła się w różnych konkurencjach. Pokazała niemałe umiejętnośc - np. doskonale wyegzekwowała rzut karny czy trafiła piłką w bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego. "Ty się mi rozkręcasz!" - przyznawał prowadzący Bartosz Ignacik.
W dziesięciu kategoriach Szeremeta zdobyła 272 punkty. Spisała się nieco gorzej niż piłkarz Lechii Gdańsk Tomasz Neugebauer (273), ale lepiej niż powołany ostatnio do reprezentacji Polski Mateusz Kowalczyk z GKS Katowice (271). Okazało się, że wicemistrzyni olimpijska nie tylko dobrze radzi sobie w swojej koronnej dyscyplinie sportu, ale także jako piłkarka, choć wiadomo że to przede wszystkim jest program rozrywkowy.
To już była końcówka niedzielnego "Turbokozaka". Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, Ignacik objął jednym ramieniem Szeremetę, a drugim - jak sam go nazwał - dźwiękowca Mirka. - Dziś szanowni państwo zrobimy test wiedzy dźwiękowca Mirka o boksie. Julka zada ci teraz pytanie, z kim walczyła w finale igrzysk olimpijskich w Paryżu. Julka, zadaj to pytanie - wywołał Szeremetę Ignacik.
Szeremeta po chwili faktycznie zadała to pytanie. Dźwiękowiec nie odezwał się ani słowem, jedynie łagodnie uśmiechnął do kamery. - Mirek nie wie - stwierdził Ignacik i popatrzył znowu na Szeremetę, jakby od niej chciał uzyskać odpowiedź. - Ja sama nie wiem - odparła Szeremeta i na tych słowach program się zakończył.
Odpowiedź Szeremety i samo pytanie były dość wymowne. Od czasu igrzysk w Paryżu trwa bowiem zamieszanie wokół Lin Yu-Ting - pięściarki, która w finale olimpijskim pokonała Szeremetę w rywalizacji do 57 kg. Tajwanka, wokół której narosło sporo kontrowersji dotyczących jej płci, po zdobyciu złotego medalu w boksie przeszła kolejne testy genetyczne, które za kilka miesięcy mają rozstrzygnąć wątpliwości.
Zeszłoroczne badania Yu-Ting zlecone przez Międzynarodową Federację Bokserką rzekomo ujawniły obecność chromosomów XY w organizmie bokserki. Rzekomo, bo Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie uznaje tej federacji, nie uwzględnił tych wyników i dopuścił pięściarkę do igrzysk. Mieszkający w Tajwanie polski dziennikarz Tomasz Śniedziewski przyznaje, że rodacy mistrzyni olimpijskiej już przed paryską imprezą spodziewali się kontrowersji (więcej tutaj).