Mistrz świata wagi ciężkiej w boksie skuwany w kajdanki na lotnisku w Krakowie? Coś takiego nie zdarza się za często, ale jak się okazuje, nie oznacza to, że nie może zdarzyć się wcale. Taki los spotkał Ołeksandra Usyka. Ukraiński czempion został sfotografowany podczas interwencji ochrony lotniska właśnie z kajdankami na rękach. Zdjęcia ekspresowo obiegły Internet i choć do żadnego zatrzymania tak naprawdę nie doszło, a Usyk opuścił lotnisko bez kajdanek, to cała sytuacja wywołała sporą burzę.
Ukraińcy wściekli się nie na żarty. Rzecznik tamtejszego MSZ potępił zachowanie polskich służb, a z polskim rządem skontaktował się minister spraw zagranicznych Ukrainy. Głos zabrał nawet sam prezydent Wołodymyr Zełenski, który również nie ukrywał sporego niezadowolenia. O sprawie rozpisywały się media nie tylko w Polsce i na Ukrainie, ale praktycznie z całego świata. Finowie, Niemcy, a nawet Australijczycy zwrócili uwagę na wydarzenia z Krakowa.
W wypowiedzi dla Sport.pl rzeczniczka lotniska Kraków-Balice Natalia Vince informowała, że cała sytuacja spowodowana była niedopuszczeniem Usyka i jego towarzysza do lotu liniami Ryanair do Salonik. Z kolei w rozmowie z portalem Interia rzecznik Straży Ochrony Granicznej mjr Jacek Michałowski zdradził więcej szczegółów dotyczących użycia kajdanek.
Okazuje się, że Usyk nie mógł zrozumieć, dlaczego nie został wpuszczony na pokład samolotu do Salonik. W takiej sytuacji pasażer musi opuścić gate, ale ukraiński mistrz niespecjalnie miał na to ochotę. - Nasi funkcjonariusze podeszli do nich i ze względu na to, że troszkę byli pobudzeni tym faktem, że nie odlecieli, wytłumaczyli im, że jeśli nie zastosują się do obowiązujących procedur, użyje się środków przymusu bezpośredniego. Jedna osoba została skuta, ale tylko ze względów prewencyjnych. Po prostu ze względu na wielkość i wspomniane pobudzenie - powiedział Michałowski.
Wedle jego relacji wszystko dość szybko się uspokoiło. Usyk i jego towarzysz zostali odprowadzeni do pomieszczeń służbowych, a tam wszystko na spokojnie zostało im wytłumaczone. - Broń Boże, nie doszło do rękoczynów, nie było żadnych odpychań, ani kontaktu fizycznego z funkcjonariuszami. Od razu w pomieszczeniu został on rozkuty z kajdanek, przeprowadzono z nimi rozmowy i cała sprawa zakończyła się, jak już wspomniałem, pouczeniem bez mandatu. Mandaty niekiedy są, ale to już w sytuacji, gdy ktoś jest bardzo agresywny - stwierdził rzecznik.
Nadal nie wiadomo dlaczego ukraiński pięściarz i jego kompan nie zostali dopuszczeni do lotu. Rzecznik SG nie ujawnił tego, twierdząc, że to już jest sprawa ochrony lotniska oraz przewoźnika.