Julia Szeremeta wróciła z igrzysk w Paryżu ze srebrnym medalem - to pierwszy olimpijski krążek dla polskiego boksu od 1992 roku. W finale rywalizacji do 57 kilogramów polska pięściarka uległa jednogłośnie na punkty Tajwance Lin Yu-Ting. Pojedynek wzbudzał ogromne emocje jeszcze na długo przed jego rozpoczęciem.
Wszystko z powodu zamieszania wokół testów płci Yu-Ting. Te przeprowadzone na zlecenie Międzynarodowej Federacji Bokserskiej (IBA) wykazały obecność chromosomów XY, co mogło poddawać w wątpliwość płeć tajwańskiej pięściarki. Jednak Międzynarodowy Komitet Olimpijski stwierdził, że nie tyle wyniki, co same badania przeprowadzone przez IBA są niewiarygodne i dopuścił zawodniczkę do startu w Paryżu.
Przed finałem Polki z Tajwanką na koncie naszej zawodniczki na Instagramie opublikowano memy mające związek z kontrowersjami wokół płci Yu-Ting. "Żeby zdobyć złoto, jeszcze chłopu muszę naklepać" - tak brzmiał opis jednego z nich.
Mieszkający w Tajwanie polski dziennikarz Tomasz Śniedziewski opowiedział Sport.pl, jak Tajwańczycy zareagowali na publikacje w social mediach Szeremety. - Każda wypowiedź Julii Szeremety była na Tajwanie śledzona. Wszyscy tym żyli i emocjonowali się. Gdy pojawiły się memy na koncie polskiej bokserki, media od razu to odnotowały - przyznał Śniedziewski.
Po finale Szeremeta tłumaczyła polskim dziennikarzom, że to nie ona wrzucała memy. W rozmowie z Interią potwierdził to później Tomasz Dylak, trener pięściarki. - Z jednej strony to był mój błąd, bo kazałem Julce odciąć się od mediów społecznościowych. I przejęła nad tym kontrolę jej koleżanka, która miała wszystko udostępniać. I przez to, nie patrząc co udostępnia, puściła wszystko. Zobaczyłem, co zostało pokazane i po pół godziny to zostało usunięte - opowiadał.
Jak na Tajwanie przyjęto to tłumaczenie? - Gdy pani Julia wyjaśniła, że to przecież nie ona prowadzi swoje konta w social mediach, właściwie Tajwańczycy przyjęli to do wiadomości, odetchnęli z ulgą i szykowali się już tylko do finału. Nie było złości, może na początku zawód, ale nastroje szybko się zmieniły - dodał polski dziennikarz.
Nie może dziwić, że rodacy Lin Yu-Ting szybko wyłapali kontrowersyjne treści na Instagramie Szeremety. Z opowieści naszego rozmówcy wynika bowiem, że w czasie igrzysk cały Tajwan śledził zmagania olimpijskie swojej zawodniczki. - To było coś niesamowitego, bo pamiętajmy, że w związku z różnicą czasu jej walki odbywały się w środku nocy. W Nowym Tajpej, rodzinnej miejscowości Lin, organizowano wspólne oglądanie na wielkim ekranie z udziałem jej mamy. Walki przyciągnęły uwagę wszystkich - łącznie z prezydentem, byłą prezydent, politykami partii rządzącej oraz opozycji. Wszyscy pozostawali zjednoczeni w kibicowaniu Lin - przyznał Śniedziewski.
I dodał: - Finałowy pojedynek z Julią Szeremetą miał charakter dużego wydarzenia na płaszczyźnie społecznej - wydaje się, że nawet większego niż w Polsce, gdzie koncentrowano się także na występach siatkarzy czy innych sportowców. Tajwan w trakcie igrzysk żył występami Lin.
Tajwańczycy na igrzyskach w Paryżu zdobyli siedem medali: dwa złote i pięć brązowych. W klasyfikacji medalowej zajęli 35. miejsce. Polska z 10 krążkami - ale tylko jednym złotym Aleksandry Mirosław we wspinaczce - uplasowała się na 42. pozycji.