Pół roku temu Łukasz Różański (15-0, 14 KO) znokautował Alena Babicia (11-1) już w pierwszej rundzie gali w Rzeszowie, dzięki czemu zdobył pas mistrzowski federacji WBC w dywizji wagowej bridger (do 102 kg) i został piątym polskim mistrzem świata w boksie zawodowym. Piątym po Dariuszu Michalczewskim, Tomaszu Adamku, Krzysztofie Włodarczyku oraz Krzysztofie Głowackim, który dziś szuka szczęścia w MMA (wygrał w debiucie w KSW). Ale wróćmy do Różańskiego.
Na ostatnim zjeździe federacji WBC potwierdzono, że najbliższym rywalem 37-letniego Polaka będzie Badou Jack (28-3-3, 17 KO), dawny mistrz kategorii super średniej, półciężkiej i cruiser. 40-letni Szwed ma na koncie 28 zwycięstw, trzy porażki i aż trzy remisy. W marcu Jack pokonał Ilungę Juniora Makabu.
Na razie nie znamy konkretnej daty tej walki. Wiadomo tylko, że ma odbyć się w lutym, a to znaczy, że najprawdopodobniej starcie Różańskiego odbędzie się na gali w Rijadzie, gdzie Tyson Fury w końcu ma podjąć Ołeksandra Usyka, by wyłonić niekwestionowanego króla wagi ciężkiej.
Cały bokserski świat liczył, że w sierpniu Usyk stanie do walki z Tysonem Furym. Brytyjczyk jednak nie podjął wyzwania, więc Usyk musiał w sierpniu bronić pasów. Na gali we Wrocławiu jego obowiązkowym rankingowym rywalem został Daniel Dubois, ale nie udało mu się pokonać Usyka.
Dwa miesiące później, czyli pod koniec października, Fury wygrał na punkty z Francisem Ngannou (zawodnikiem MMA, który debiutował w boksie). Ale choć wygrał, to niesmak pozostał. Dla wielu fanów to Kameruńczyk był lepszy i został po prostu oszukany przez sędziów, którzy wskazali niejednogłośnie na Tysona w stosunku 95-94, 96-93, 94-95. Szczególnie kontrowersyjna, wręcz absurdalna, była punktacja 96-93.
Oczywiście, trzeba pamiętać, że to jest boks. A więc dopóki nie zobaczymy Usyka i Fury'ego w ringu, to obawy, czy ich walka na pewno się odbędzie, są słuszne.