Najważniejsza informacja po gali w Zakopanem jest taka, że Michał Cieślak (25-2, 19 KO) wygrał przez techniczny nokaut w siódmej rundzie Tommym McCarthym (20-5, 10 KO) i obronił tytuł mistrza Europy wagi junior ciężkiej. Złośliwi powiedzieliby, że była to jedyna poważna walka na karcie. Warto też odnotować zwycięstwo Krzysztofa Włodarczyka. Jednak trzeba dodać, że "Diablo" znokautował Edwina Mosquerę już pierwszym celnym ciosem.
Andrzej Wasilewski, organizator gali, świetnie rozumie rynek bokserski. I wie, że pięściarze boją się porażki, bo wtedy trudniej im dostać walkę o pas lub o duże pieniądze. Promotorzy więc nabijają sztucznie rekordy na tzw. bumach i później sprzedają nieskazitelny rekord swoich zawodników zagranicą.
I choć taka taktyka jest zazwyczaj skuteczna, to najwięcej tracą kibice.
Jedni nie potrafią nawet poprawnie uderzyć prostym, a i tak dostają zaproszenia do kolejnych walk. Inni potrafią się bić na tyle dobrze, że choć przegrali ponad 200 walk w karierze, przetrwali to w dobrym zdrowiu. Promotorzy z chęcią zapraszają bumów, jak nazywa się takich dostarczycieli zwycięstw, lub jak kto woli: pięściarzy na telefon. I raczej wiedzą, czego mogą się po takich zawodnikach spodziewać. Więcej o tym zjawisku przeczytacie TUTAJ.
I choć absurdalnych walk w polskim boksie było wiele, to jednak starcie z Zakopanego przebiło sufit żenady. Ihosvany Garcia (11-0, 8 KO) wygrał przez techniczny nokaut z Orlando Estradą (15-16-2, 12 KO). Problem w tym, że Estrada padł na deski, choć nie przyjął żadnego znaczącego ciosu.
- To jeden z najciekawszych nokdaunów, jakich widziałem. Tam nie było nawet ciosu - ironizował Piotr Jagiełło, komentator TVP Sport.