Dereck Chisora, czyli pogromca Artura Szpilki z 2019 r., niedawno pokonał Geralda Washingtona, ale wcześniej dotkliwie przegrywał z Tysonem Furym, Ołeksandrem Usykiem, Dillianem Whytem czy Witalijem Kliczko. Brytyjczyk, znany z krwawych bitek, właśnie gościł we Wrocławiu, gdzie z bliska przyglądał się walce Daniela Duboisa z Usykiem. Jego rodak jednak przegrał.
W dziewiątej rundzie mistrz świata podkręcił tempo i prawym prostym znokautował rywala. Nie był to mocny cios, ale Brytyjczyk miał już dość. - Pękł mentalnie i fizycznie - podsumował Janusz Pindera, który komentował pojedynek. Dubois był wyraźnie gorszy od Ukraińca, ale dużo kontrowersji wzbudziła sytuacja z piątej rundy, gdy Usyk otrzymał cios - najprawdopodobniej w pachwinę, co według zasad jest nieprzepisowym uderzeniem. Obóz Brytyjczyka przekonuje jednak, że cios był czysty, a Dubois został - pisząc kolokwialnie - przekręcony, bo Usyk długo nie mógł do siebie dojść po tamtym uderzeniu.
Swój głos w tej sprawie zabrał także właśnie Chisora. - Czarnoskóry zawodnik walczył w kraju białych, wokół byli sami biali kibice i nawet wszyscy sędziowie. Czego więc się, k..., spodziewaliście? Czarny się w ogóle nie liczy, nawet jak serwuje Usykowi nokdaun, to mu go nie uznają - wypalił Chisora.
- Boks potrzebuje VAR-u, tak samo jak powtórek potrzebował futbol. Ale pomijając to wszystko, co stało się w piątej rundzie, Dubois jakoś mnie nie olśnił. Nie wykorzystywał swoich warunków fizycznych - dodał.
Ukrainiec zdecydował się odpowiedzieć na te zarzuty podczas konferencji prasowej. Skomentował też propozycję rewanżu. - Boks to dżentelmeński sport. To nie walka uliczna. Na rewanż jestem gotów nawet jutro, na ulicy. Bez rękawic, tylko pięści - żartował. Zdecydował się też podnieść koszulkę i pokazać dziennikarzom miejsce, w które został uderzony. Po tym na sali rozległa się burza braw. Aleksander Krasiuk, promotor Usyka dodawał: - Pępek jest linią. Wszystko pod nim to cios poniżej pasa - stwierdził.