Usyk show w Polsce. Ukrainiec zdemolował rywala. To była bokserska awantura

Antoni Partum
36-letni Ołeksander Usyk (21-0) przyjechał do Polski, pokonał Daniela Duboisa (19-2) i tym samym obronił pasy mistrzowskie WBO, WBA i IBF wagi ciężkiej.

Wrocław przywitał mistrza świata wagi ciężkiej, tak jak w 2011 roku, gdy Witalij Kliczko sprał Tomasza Adamka. Tym razem w walce wieczoru spotkał się Ołeksander Usyk i Daniel Dubois. Już od pierwszej rundy Ukrainiec imponował dynamiką, szybkością i inteligencją ringową. Ale potrzebował czasu, by skruszyć defensywę Brytyjczyka. Dubois miał straszyć rywala potężnym ciosem, ale Usyk przewidywał jego uderzenia. Jednak w piątej rundzie nie przewidział, że otrzyma cios poniżej pasa, choć powtórki nie były jednoznaczne. Dubois często starał się kontrować uderzeniami na korpus.

Zobacz wideo Czerkaszyn ze łzami w oczach: Przykro mi, że zawiodłem tyle osób

Mijały kolejne minuty, a Usyk nie był w stanie wrócić do walki. A nawet jak już wrócił, to potrzebował czasu, by dojść do siebie, by znowu rozdawać karty w tym pojedynku. Od końcówki siódmej rundy Ukrainiec miał coraz więcej przestrzeni, by atakować seriami ciosów. Może nie były to prawdziwe bomby, ale każde kolejne uderzenie odbierało Anglikowi ochotę do boksowania. Pod koniec ósmej rundy Dubois ledwo co stał na nogach.

W dziewiątej rundzie mistrz świata podkręcił tempo i prawym prostym znokautował rywala. Nie był to mocny cios, ale Brytyjczyk miał już dość. - Pękł mentalnie i fizycznie - podsumował Janusz Pindera, który komentował pojedynek na platformie Megogo, która debiutowała na polskim rynku. 

Usyk na wyjeździe, ale niemal jak u siebie

Usyk (21-0), mistrz WBO, WBA i IBF, to kolekcjoner skalpów. Wystarczy spojrzeć w jego bogate CV. Ostatni raz walczył w Ukrainie w 2015 r. Później pobił Krzysztofa Głowackiego w Gdańsku i został mistrzem świata kategorii junior ciężkiej. Aby zostać niekwestionowanym mistrzem tej wagi pokonywał rywali na ich terenie. W Stanach Zjednoczonych pokonał Michaela Huntera, w Niemczech zlał Marco Hucka, Mairisa Briedisa na Łotwie, a Murata Gassijewa w Rosji.

Później podjął wyzwanie, by zostać również mistrzem kategorii ciężkiej, co w przeszłości udało się jedynie Davidowi Haye'owi i Evanderowi Holyfieldowi. A mimo to Usyk dwukrotnie pobił Anthony'ego Joshuę, zostając królem najbardziej prestiżowej dywizji. Najpierw wygrał w Anglii, potem w Arabii Saudyjskiej. 

W sobotę Usyk znowu walczył na wyjeździe, ale nie mógł czuć się obco. Mistrz już kilka tygodni temu zawitał do Polski, gdzie ciężko trenował w miejscowości Podgórzyn położonej u stóp malowniczych Karkonoszy. I wreszcie mógł się poczuć jak u siebie. Nie dość, że wrocławska impreza przyciągnęła wielu Ukraińców, to w dodatku kilka dni temu obchodzili oni dzień niepodległości, więc pełno było żółto-niebieskich flag. A skoro w Ukrainie, z oczywistych względów, nie można było zorganizować gali, to żaden Ukrainiec nie mógł czuć się bardziej swojsko, niż właśnie w Polsce, gdzie w ostatnim czasie zamieszkuje coraz więcej Ukraińców.

A co teraz? Na horyzoncie wielka walka

- Żeby można było dyskutować, czy jest najlepszy w historii, to musi pokonać Tysona Fury'ego. Dopiero wtedy biorąc pod uwagę złoto olimpijskie oraz fakt, że wyczyścił wagę cruiser, a następnie powtórzył to w królewskiej dywizji, jego fani mieliby naprawdę dużo argumentów. Myślę, że do walki z Tysonem kiedyś dojdzie, ale na razie musimy uzbroić w cierpliwość. Walka Floyd Mayweather Jr. kontra Manny Pacquiao też odbyła się kilka lat za późno - kilka tygodni temu mówi nam Maciej Miszkiń, były pięściarz, a dziś uznany ekspert.

Fury uciekł przed Usykiem i zamiast bronić pasa WBC, zrobi skok na kasę, bijąc się z byłym mistrzem UFC Francisem Ngannou. Jeśli w październiku pokona gwiazdę MMA i nie opłaci tego żadnym urazem, to kibice boksu znowu będą się mogli łudzić, że Fury tym razem dogada się z Ukraińcem. Tym bardziej że saudyjscy szejkowie chcą pod koniec roku zorganizować huczną galę. I oby długooczekiwane starcie w końcu doszło do skutku. Boks tego potrzebuje. 

Więcej o: