Isinbajewa kontra "Bestia ze Wschodu". "Nigdy nie będzie"

Jelena Isinbajewa, dawna wybitna lekkoatletka, stała się w Rosji persona non grata. Właśnie szpilkę wbił jej Nikołaj Wałujew, były mistrz świata w boksie.

Jelena Isinbajewa podczas kariery aż 30 razy poprawiała rekord świata w skoku o tyczce i wciąż nikt nie jest w stanie go pobić (5,06 m), choć Rosjanka od dekady już nie startuje. Isinbajewa może się też pochwalić dwoma złotami olimpijskimi (2004 i 2008). Na koncie ma też trzy tytułu mistrzyni świata (2005, 2007, 2013), a także liczne zdjęcia z Władimirem Putinem. Rosyjski reżim często wykorzystywał jej osiągnięcia do szerzenia propagandy, a ona chętnie brała w tym udział. Mało tego! Za swoje wyniki otrzymała nawet stopień oficerski. Ale teraz Jelena odcina się od Rosji, która brutalnie zaatakowała Ukrainę.

Zobacz wideo Reportaż o FAME

"Nie jestem i nigdy nie byłam w służbie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Tak jak nigdy nie byłam deputowaną do Dumy Państwowej ani członkinią żadnej partii. Moim powołaniem jest sport" - czytamy w oświadczeniu lekkoatletki, która wraz z mężem oraz dwójką dzieci mieszka na Teneryfie i prowadzi "dyskretny tryb życia".

Oświadczenie Isinbajewej wywołało burzę w rosyjskich mediach. Były radziecki piłkarz i zawodnik CSKA Moskwa Władimir Ponomariow słowa lekkoatletki nazwał "podłą zdradą". - Zostaje wyklęta. Musi zostać bezpowrotnie zapomniana - stwierdził Ponomariow cytowany przez gazeta.ru. Głos w jej sprawie zabrał także Nikołaj Wałujew, były mistrz świata w boksie, a obecnie deputowany do Dumy Państwowej.

- Cóż, ona zawsze była "zagraniczną" zawodniczką, wyrażającą entuzjazm dla zagranicznego życia. Gdy jeszcze aktywnie uprawiała sport, to i tak praktycznie mieszkała za granicą. A teraz nadal siedzi na dwóch krzesłach, chociaż już dawno nadszedł czas, aby podjąć decyzję. Dokonała już pierwszego wyboru: wybrała krzesło olimpijskie MKOl. I doskonale rozumiała, czego to będzie wymagać. To już jest skończony temat, pozostały tylko jej rekordy, które pobijała pod rosyjską flagą. Nie jest lobbystką Rosji i nigdy nią już nie będzie - powiedział Nikołaj Wałujew.

MKOl to kolejny temat, bo Isinbajewa niedawno również poinformowała, że wraca do pracy w komitecie. "MKOl potrzebował czasu, żeby wszystko ogarnąć. Dziś z radością ogłaszam, że już we wrześniu wznowię działalność międzynarodową w MKOl, ponieważ nie ma co do mnie żadnych wątpliwości i nie podlegam żadnym artykułom ani sankcjom" - przekazała.

Wałujew, czyli "Bestią ze Wschodu"

To jeden z najbardziej charakterystycznych pięściarzy w historii boksu. Były mistrz świata mierzy aż 213 centymetrów, ważył około 150 kilogramów i ma na swoim koncie 50 zwycięstw (34 nokauty) i tylko dwie porażki. Po raz pierwszy zdobył tytuł mistrzowski w 2005 roku, pokonując na punkty Johna Ruiza. Półtora roku później stracił pas, bo przegrał z Rusłanem Czagajewem.

W 2008 r. Rosjanin odzyskał pas federacji WBA, ale stracił go 12 miesięcy później na rzecz Davida Haye, który co prawda wypunktował Rosjanina, ale przez całą walkę unikał dłuższej wymiany ciosów. - Kibice płacą za przyjemność oglądania walki, a nie gonitwy po ringu - denerwował się przegrany. I już nigdy później do ringu nie wrócił. Zaczął za to rozwijać inne pasje.

Odegrał nawet główną rolę w filmie "Kamienny łeb", gdzie wcielił się w boksera, który stracił pamięć i zmuszany jest przez mafię do powrotu na ring. Obecnie jest deputowanym Dumy Państwowej i szerzy propagandę Kremla. 

Więcej o: