Mariusz Wach to wciąż jeden z najlepszych polskich pięściarzy. Jako jeden z nielicznych regularnie mierzył się ze światową czołówką. Dziś ma już 43 lata, ale nadal ma kontakt z gwiazdami boksu, choćby przez sparingi. W marcu sparował z mistrzem świata - Ołeksandrem Usykiem.
- Na miejscu okazało się, że tylko jeden dzień mamy sparingów, bo pod koniec pierwszego dnia przyszła informacja, że nie dojdzie do jego walki z Tysonem Furym. Szkoda, bo w ringu świetnie się czułem. Byli ze mnie bardzo zadowoleni i powiedzieli, że jak Usyk będzie walczył z jakimiś wielkoludem, to będą się do mnie odzywali. Sparowaliśmy na sto procent. Jeśli nie dasz z siebie wszystkiego, to możesz zostać skarcony, więc poważnie potraktowaliśmy sparingi. Jeden ze sparingpartnerów nie walczył na maksa, więc wkurzony Usyk dał do zrozumienia, że ma uderzać z całych sił. A nasz sparing? Mieliśmy cztery rundy, więc obaj zdążyliśmy się trafić parę razy - relacjonował Wach na łamach Sport.pl.
Pierwotnie plan Wacha był taki, by stoczyć dwie łatwiejsze walki, żeby poprawić rekord po trzech porażkach z rzędu, i znowu stoczyć ważny pojedynek na dużej gali. Tą małą walką miało być starcie z Jakubem Sosińskim w Kątach Wrocławskich. Ale nagle zadzwonił telefon z Londynu i Wach zmienił zdanie.
Odwołał swoją walkę w Kątach Wrocławskich z Jakubem Sosińskim (8-2), by stoczyć pojedynek z trudniejszym rywalem i za większe pieniądze. 16 czerwca przeciwnikiem "Wikinga" będzie niepokonany na zawodowych ringach Frazer Clarke. Brytyjczyk to brązowy medalista w wadze super ciężkiej ostatnich igrzysk w Tokio. Na zawodowych ringach stoczył sześć walk, z których pięć wygrał przed czasem. Jedynym, który wytrzymał z nim pełen dystans, był w listopadzie zeszłego roku Kamil Sokołowski, ale Polak przegrał na punkty.
Starcie na gali w Londynie zakontraktowano na osiem rund.