Choć Jermaine Franklin nie był liczony, to przewaga Anthony'ego Joshui nie ulegała żadnym wątpliwościom. Brytyjczyk wyprowadził 376 ciosów, z których 117 doszło do celu. Sam zainkasował zaledwie 58 i nie miał żadnego kryzysowego momentu. Po dwunastu rundach sędziowie jednomyślnie wskazali na Brytyjczyka, punktując 118:111 i dwukrotnie 117:111. Tuż po ostatnim gongu doszło do przepychanki.
Sędzia zakończył pojedynek, a Joshua, zmierzając do swojego narożnika, ręką lekko zahaczył głowę rywala. Amerykaninowi to zachowanie się nie spodobało i prawdopodobnie coś burknął pod nosem. Wtedy AJ zamiast do narożnika, wrócił się do rywala i głową zaczął napierać w klatkę piersiową Franklina. Po czym doszło do lekkiej przepychanki między dwoma obozami. Na szczęście: bez większych konsekwencji.
Ani Janusz Pindera, ani Maciej Miszkiń, czyli komentatorzy DAZN, nie wiedzieli, co Joshua chciał zrobić w tej sytuacji i nie potrafili wytłumaczyć zachowania byłego mistrza.
Jeszcze cztery lata temu sądzono, że Anthony Joshua może zostać jednym z najwybitniejszych pięściarzy w historii. Brytyjczyk z rekordem 22-0 był mistrzem świata federacji WBA (Super), IBF, WBO oraz IBO w wadze ciężkiej. Joshua miał za sobą wygrane m.in. z Władimirem Kliczką, Aleksandrem Powietkinem, Dillianem Whyte'em czy Josephem Parkerem.
Pierwsza rysa na jego karierze pojawiła się 1 czerwca 2019 r., kiedy Joshua sensacyjnie przegrał przez nokaut z Andym Ruizem Jr. Choć pół roku później Brytyjczyk zrewanżował się Amerykaninowi, a w grudniu 2020 r. pokonał przez nokaut Kubrata Pulewa, to dziś nie rozważa się go w kontekście jednego z najlepszych w historii.
Mało kto uważa, że Joshua mógłby rywalizować z Tysonem Furym oraz Ołeksandrem Usykiem, obecnymi mistrzami wagi ciężkiej. Brytyjczyk stracił mnóstwo przez dwie porażki z rzędu z Usykiem. We wrześniu 2021 r. Ukrainiec pokonał Joshuę jednogłośnym werdyktem sędziów, a prawie rok później dokonał tego poprzez niejednogłośną decyzję.