Szykuje się hitowa walka w polskim boksie. Wach sparował z Usykiem

Antoni Partum
Mariusz Wach właśnie wrócił ze wspólnych sparingów z Ołeksandrem Usykiem, szykuje się do powrotu na ring i deklaruje, że chętnie zawalczy z Tomaszem Adamkiem. W rozmowie ze Sport.pl opowiada także o potencjalnym debiucie we freak fightach. - Na razie skupiam się na boksie. Chcę zrobić dwie łatwiejsze walki, żeby pod koniec roku stoczyć pojedynek z kimś z czołówki - mówi 43-letni pięściarz.

Mariusz Wach to jeden z najlepszych polskich pięściarzy. Jako jeden z nielicznych regularnie mierzył się ze światową czołówką. Dziś ma już 43 lata, więc powoli może myśleć o przyszłości i np. o debiucie w MMA. Na razie jednak wciąż skupia się na boksie. Właśnie sparował z mistrzem świata - Ołeksandrem Usykiem.

Antoni Partum: Za tobą wspólne treningi z Ołeksandrem Usykiem. Gdzie sparowaliście?

Mariusz Wach: - Nie mogę powiedzieć. To tajemnica ze względów bezpieczeństwa. Mogę tylko zdradzić, że w Europie.

Jechałeś tam z myślą, że pomożesz Ukraińcowi przed starciem z Tysonem Furym. Ale właśnie się dowiedzieliśmy, że walka się nie odbędzie. Czy jak byłeś na sali, to już wiedzieliście, że Brytyjczyk wycofał się z pojedynku?

- Obóz Tysona trzymał Usyka w niepewności do ostatniej chwili. Jak sparowaliśmy, to Usyk wciąż myślał, że do tej walki dojdzie. Na sali były telewizory, gdzie analizowaliśmy walki Tysona, a w oczach Usyka było widać stuprocentowe skupienie. Trenował na pełnych obrotach. Koledzy mnie pytali, czemu nawet nie zrobiłem sobie fotki z Ukraińcem, ale nie było do tego atmosfery. Nie chciałem mu zawracać gitary zdjęciami, czy prośbą o autograf.

Zobacz wideo Wach komentuje walkę Łaszczyka: Najważniejsze, że wygrał sport

A co możesz powiedzieć o samych sparingach?

- Niestety, na miejscu okazało się, że tylko jeden dzień mamy sparingów, bo pod koniec pierwszego dnia przyszła informacja, że do tej walki nie dojdzie. A w ringu świetnie się czułem. Byli ze mnie bardzo zadowoleni i powiedzieli, że jak Usyk będzie walczył z jakimiś wielkoludem, to będą się do mnie odzywali. 

Udało ci się trafić Usyka?

- Sparowaliśmy na sto procent. Jeśli nie dasz z siebie wszystkiego, to możesz zostać skarcony, więc poważnie potraktowaliśmy sparingi. Jeden ze sparingpartnerów nie walczył na maksa, więc wkurzony Usyk dał do zrozumienia, że ma uderzać z całych sił. A nasz sparing? Mieliśmy cztery rundy, więc obaj zdążyliśmy się trafić parę razy.

Czy Usyk ma mocny cios, bo część ekspertów to podważa?

- Podczas tych przygotowań na pewno nie poszedł w masę, ani w siłę. Przede wszystkim pracował nad swoimi atrybutami, czyli szybkością i lekkością w ringu. Świetna praca nóg, doskonała obrona, kapitalny timing - to jego najmocniejsze strony. On nie jest typowym ciężkim, na co dzień waży około 95-100 kg, a nie 120 kg, więc to logiczne, że bazuje na swoim bokserskim "oczku".

A jaki jest Usyk na co dzień, jako osoba?

- Bardzo w porządku chłopak, ale nie było czasu na żarty. Był wyciszony i w pełni skoncentrowany. Szkoda, że do tej walki nie dojdzie. Szkoda chłopa.

Sparowałeś też z Tysonem Furym. Kto by wygrał, gdyby jednak kiedyś się zmierzyli?

- Kurczę, nie chcę tak definitywnie na kogoś stawiać, bo mi trochę nie wypada, obu znam. Mogę powiedzieć, że to byłoby kapitalne starcie. Może niezbyt ładne, ale emocjonujące.

Czemu niezbyt ładne?

- Tyson Fury kapitalnie się rusza, jak na swoją wagę, ale na pewno szybszy jest jednak Usyk. Ukrainiec próbowałby kontrolować dystans i punktować, ale "Gipsy King" w pierwszych rundach dążyłby do skrócenia dystansu, wielu krótkich ciosów, no i na pewno dużo by się na nim wieszał, klinczował, co by zmęczyło Ukraińca. Fury jest gigantem, więc te warunki fizyczne miałby ogromne znaczenie. Usyk miałby bardzo ciężką przeprawę. Oj, bardzo ciężką. 

Poza tym Fury prowadzi całą swoją grę już przed walką, na konferencjach. Ktoś może powiedzieć, że błaznuje, ale on jest w tym autentyczny. Nie ma niczego napisanego na kartkach, wszystko wymyśla na miejscu. Cel jest prosty: wejść do głowy przeciwnika, zdekoncentrować go. I z Władimirem Kliczką mu się to udało.

A co u ciebie słychać? Niedawno plotkowano o twojej potencjalnej walce z Tomaszem Adamkiem. Coś jest na rzeczy?

- Czytałem o tym, ale żadnych konkretów nie było. Generalnie jestem takim zawodnikiem, że na wszystkich rywali się zgadzam. Jak będzie propozycja walki z Adamkiem, to proszę bardzo. Nie ma żadnego problemu, chętnie się z nim zmierzę.

Pisano także o możliwym starciu z Andrzejem Wawrzykiem. Ale to nie jest dobry pomysł, jeśli przypomnimy sobie jego ostatnią porażkę.

- Toczyliśmy rozmowy, to fakt. On jest teraz w Stanach, dogrywa kilka spraw, no i zobaczymy. Jestem gotowy na każdy pojedynek. A co do jego ostatniej walki, to pamiętaj, że Andrzej wrócił po kilkuletniej przerwie. Teraz trenuje pod okiem Andrzeja Fonfary, który na pewno mu pomoże wrócić do formy. Ja na razie skupiam się na czerwcowej walce. To będzie łatwiejszy rywal. Jestem po trzech porażkach, ale z zawodnikami z topu [Wacha pokonali Hughie Fury, Arslanbek Makhmudov i Kevin Lerena - red.]. Teraz powinienem stoczyć dwie łatwiejsze walki, żeby na boxrecu znowu pojawiły się dwa zielone kropeczki i pod koniec roku stoczę kolejny, naprawdę duży pojedynek. Taki jest plan.

No to na koniec, chciałbym spytać o twojego kolegę - pięściarza Kamila Łaszczyka, któremu towarzyszyłeś w debiucie w MMA na gali FAME...

- ... kurde! 10 lat życia jest mi winien! 10 lat. Człowieku, ile mnie to wszystko nerwów kosztowało. 

Aż tak się stresowałeś podczas jego wygranej walki z "Ferrarim"?

- Bardziej niż własnymi walkami. 

A jak w ogóle patrzysz na świat freaków?

- Na szczęście byłem tylko na jednej konferencji i na jednej gali. To nie mój świat, ale skoro jest na to popyt, młodzi wolą to oglądać, to co ja mam powiedzieć? Kamilek też nie ukrywał, że wziął to tylko dla kasy. To nie nasza bajka, ale są tam takie fajne pieniążki, że można zawalczyć.

To kiedy zobaczymy Wacha w MMA?

- Jak będę miał 50 lat, to zakończę karierę bokserską i przebranżowię się na MMA, ha ha.

Czyli mimo wszystko chcesz na razie tylko boksować?

- Taki mam plan. Dwie łatwiejsze walki, potem jedna duża bokserska. No i zobaczymy. Ja naprawdę nie narzekam na brak kasy, czy brak ofert. Mam mnóstwo zapytań o sparingi i wiele ofert pojedynków. Nie muszę za wszelką cenę brać wszystkich walk, tylko mogę sobie wybierać fajne propozycje.

Załóżmy, że dzwonią do ciebie z FAME MMA lub High League i mówią "Panie Mariuszu, na stole czeka na pana 300-400 tysięcy złotych. Zawalczy pan na naszej gali?. Jaka będzie odpowiedź Wacha?

- Jak byłaby konkretna oferta, to pewnie bym wziął. Musiałbym mieć jednak odpowiednio dużo czasu, aby się dobrze przygotować. Wiadomo, że już zawodnikiem MMA nie zostanę, ale musiałbym złapać jakieś podstawy. Niedawno miałem wystąpić na gali Wotore [MMA na gołe pięści - red.], byłem gotów do debiutu, ale temat jakoś ucichł.

Ale Wotore nie da tyle kasy, co freakowe federacje. W MMA - sportowym i freakowym - walczą już inni pięściarze: Izu Ugonoh, Artur Szpilka czy Kamil Łaszczyk. A do debiutu szykuje się były mistrz świata Krzysztof Głowacki.

- To fajna opcja dla pięściarzy, którzy mogą sobie zarobić wielkich pieniędzy. Wiadomo, że na początku psioczyłem na to zjawisko gal freakowych, ale skoro kibice chcą to oglądać, to czemu nie. Tym bardziej że można suto zarobić. 

Z całym szacunkiem, ale w boksie już pewnie mistrzem świata nie zostaniesz, więc walka na gali freakowej wydaje się atrakcyjną opcją.

- Oj, jeszcze się zdziwisz i będziesz musiał przepraszać, ha ha.

Obym się mylił. Ale wracając do freaków, to skoro są to tak łatwe pieniądze, to czy nie żal z tego nie skorzystać, zamiast bić się z anonimowym pięściarzem za grosze?

- Niby tak. Ale wiesz co? Może to zabrzmi głupio, ale pieniądze to nie wszystko. Są ważne, ale nie najważniejsze. Moją miłością jest boks i to ciągle jest dla mnie priorytet. W boksie mogę walczyć z każdym. A na MMA się nie znam. Nie znam dokładnych zasad, nie wiem, jak konkretnie wygląda punktacja. Jeśli dostanę konkretną ofertę, konkretny czas na przygotowania, to się tym zajmę, ale na razie naprawdę mam co robić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.