Jeszcze cztery lata temu sądzono, że Anthony Joshua może zostać jednym z najwybitniejszych pięściarzy w historii. Brytyjczyk z rekordem 22-0 był mistrzem świata federacji WBA (Super), IBF, WBO oraz IBO w wadze ciężkiej. Joshua miał za sobą wygrane m.in. z Władimirem Kliczką, Aleksandrem Powietkinem, Dillianem Whyte'em czy Josephem Parkerem.
Pierwsza rysa na jego karierze pojawiła się 1 czerwca 2019 r., kiedy Joshua sensacyjnie przegrał przez nokaut z Andym Ruizem Jr. Choć pół roku później Brytyjczyk zrewanżował się Amerykaninowi, a w grudniu 2020 r. pokonał przez nokaut Kubrata Pulewa, to dziś nie rozważa się go w kontekście jednego z najlepszych w historii.
Co więcej, mało kto uważa, że Joshua mógłby rywalizować z Tysonem Furym oraz Ołeksandrem Usykiem, czyli pięściarzami, którzy stoczą niedługo unifikacyjną, mistrzowską walkę. Brytyjczyk stracił mnóstwo przez dwie porażki z rzędu z Usykiem. We wrześniu 2021 r. Ukrainiec pokonał Joshuę jednogłośnym werdyktem sędziów, a prawie rok później dokonał tego poprzez niejednogłośną decyzję.
Joshua znów zrobił sobie dłuższą przerwę od boksowania. Do ringu wróci 1 kwietnia, a jego rywalem będzie Amerykanin Jermaine Franklin (21-1, 14 KO). Dla Joshuy będzie to nowa sytuacja. Brytyjczyk nie będzie mistrzem, a do ringu wejdzie z nowym trenerem. Jak sam zapowiedział te okoliczności sprawiają, że zupełnie inaczej patrzy na boks.
- Kiedy szukasz wielkości, kiedy szukasz innej drogi do osiągnięcia jej, musisz wyjść poza strefę komfortu. Musisz nieustannie szukać różnych sposobów. Ja skończyłem w USA z nowym szkoleniowcem - powiedział Joshua.
- Kiedy jesteś mistrzem, musisz walczyć w określony sposób. Ale ja teraz jestem pretendentem i jestem gotowy do nowej roli. Nie mam już nic do stracenia, więc zamierzam wejść do ringu z innym nastawieniem. To naturalna przemiana. Jestem na drugim końcu, ale chcę wrócić tam, gdzie byłem - dodał.
Walka z Franklinem może okazać się kluczowa dla przyszłości Brytyjczyka. Ewentualna porażka mogłaby sprawić, że wyleciałby z czołówki pięściarzy wagi ciężkiej i jeszcze bardziej oddalił się od ewentualnej, kolejnej walki o pas. Sam zawodnik też zostawił sobie margines błędu.
- Na pewno nie będę walczył do czterdziestki. Chcę jeszcze pożyć i mieć radość z życia. Wybrałem karierę sportowca, cieszę się nią, ale wciąż muszę myśleć o tym, kiedy śpię, co jem, czy piję wystarczająco dużo wody. To wszystko mam od wielu lat z tyłu głowy, a chcę być wystarczająco młody, by poczuć się wolny - powiedział.
- Ludzie boją się nieznanego. Dla mnie czymś takim byłaby emerytura. Nie wiem, jak to wygląda, bo całe życie poświęciłem boksowaniu. Ale na razie się tym nie zajmuję. Jestem wojownikiem i na tę chwilę zamierzam dalej ciężko pracować - zakończył Joshua.