Niepokonany polski król nokautu kroczy na szczyt. Może przejść do historii

W ringu nie jest wirtuozem, ale kibice kochają jego ofensywny styl, bo on gwarantuje fajerwerki. 13 z 14 (93 proc.) wygranych walk zwyciężył przez nokaut. Legendarnego trenera Mariana Basiaka poznał późno i przez przypadek, ale trenują razem do dziś. 37-letni Łukasz Różański (14-0) długo się rozkręcał, ale w końcu zapracował na walkę o mistrzostwo świata. W marcu będzie miał szansę zostać jedynym Polakiem z mistrzowskim pasem. A jak pokona Alena Babicia (11-0), to być może spełni kolejne marzenie. O walce w słynnej hali Madison Square Garden.

Łukasz Różański ma 37 lat, ale dopiero teraz staje przed życiową szansą. Późno, bo rzeszowianin zaczął treningi bokserskie stosunkowo późno, dopiero jako 17-latek. Niedługo potem na jednym z amatorskich turniejów poznał kultowego trenera Mariana Basiaka. Kultowego, bo nie dość, że Basiak uczył się fachu od legendarnego Feliksa "Papy" Stamma, to w dodatku miał okazję trenować Andrzeja Gołotę czy Tomasza Adamka.

Zobacz wideo Niesamowite emocje przy ringu! Kulisy walki Szpilka vs Różański

- Na zawody jeździłem bez trenera. Czasami po prostu prosiło się dostępnych na miejscu trenerów, by poszli z tobą do narożnika. I tak właśnie poznałem trenera Basiaka. Na tamtym turnieju dość gładko udało mi się wygrać trzy walki, wszystkie skończyłem nokautem w pierwszej lub drugiej rundzie. Przegrałem dopiero w finale z Krzysztofem Głowackim, który wtedy ważył aż 106 kg. Po tamtych walkach zacząłem współpracę z trenerem Basiakiem, która trwa do dziś - wspomina na łamach Sport.pl Różański. 

Medialna trampolina Różańskiego

Dziś, oprócz 82-letniego Basiaka, Różańskiego przygotowują także Krzysztof Przepióra, Artur Płonka oraz Bartek Bosak. Pięściarz z Rzeszowa zyskał popularność, gdy w 2017 r. znokautował Alberta "Dragona" Sosnowskiego, byłego pretendenta do tytułu mistrza świata. Bez większych problemów pokonał także Izu Ugonoha oraz Artura Szpilkę. Tego ostatniego znokautował w I rundzie podczas gali w Rzeszowie w maju 2021 r. To była medialna trampolina dla Różańskiego, który z natury wydaje się spokojnym i opanowanym zawodnikiem, niebrylującym w social mediach.

- Hala w Rzeszowie była opanowana przez moich kibiców, a było ich pewnie z pięć tysięcy. Do dziś mam ciarki, jak sobie przypomnę wejście do ringu i wrzawę na trybunach. Walka ze Szpilką trwała tak krótko, że nawet nie pamiętam, czy w ringu też słyszałem doping, ale przed i po walce? Na pewno. Teraz też będzie ogień na trybunach - uśmiecha się Rożański, który w marcu zawalczy z Alenem Babiciem (11-0) o pas mistrza świata w niedawno utworzonej kategorii Bridger (do 101,6 kg). Nie jest to zbyt prestiżowa dywizja, ale pas to pas.

Jeśli wygra, zostanie pierwszym polskim mistrzem świata od 2016 r., gdy Krzysztof Głowacki stracił pas w starciu z Ołeksandrem Usykiem. I tu można otworzyć nawias, bo Ukrainiec to zdaniem Różańskiego najlepszy pięściarz świata.

Pierwotnie Polak miał się bić w sierpniu 2022 r. z Oscarem Rivasem, ale kolumbijska gala na stadionie w Cali została odwołana, gdy okazało się, że na imprezie zabraknie zapowiadanej gwiazdy wieczoru Jennifer Lopez, która miała zagrać koncert. Gwiazda wybrała się jednak latem w podróż poślubną.

- Z taką gwiazdą to nie ma co dyskutować. Co ją obchodzi, że jakiś Różański ciężko trenował przez wiele miesięcy? A wyobraź sobie, że jestem w treningu już od listopada 2021 r., bo przecież początkowo miałem mieć walkę w marcu - denerwował się wtedy Różański.

Dziś wiadomo, że gala się odbędzie, ale jego rywalem będzie Babić, bo Rivas najpierw odmawiał walki, a później doznał kontuzji oka.

- Rivas wydaje się lepszym technicznie i zdecydowanie bardziej doświadczonym zawodnikiem, ale zarazem jest bardziej wyniszczony ringowymi wojnami. Z kolei Babić najlepsze lata ma przed sobą. Chorwat to prawdziwy walczak, któremu nie brakuje ani charakteru, ani paliwa w baku. Zresztą, pokazał go w ostatniej walce z Adamem Balskim, gdzie przez 10 rund się okładali. Z Adasiem jeszcze nie gadałem, ale pewnie zadzwonię i podpytam o jego wrażenie z perspektywy ringowej - mówi Sport.pl polski pięściarz.

Na razie nie wiadomo, kiedy ma się odbyć walka Babicia z Różańskim. Najprawdopodobniej 18 marca lub tydzień później. Lepsza byłaby druga data, bo poprzedni weekend jest bardzo napięty. 17 marca odbędzie się gala KSW, a 18 marca freakowa gala High League oraz UFC w Londynie. I choć to imprezy MMA, to część fanów sportów walki wybierze tamte wydarzenia.

A skoro jesteśmy przy freakach, to warto dodać, że coraz częściej na tych galach pojawiają się prawdziwi sportowcy. W klatce oglądaliśmy już olimpijskiego medalistę Damiana Janikowskiego czy Szpilkę, a już w piątek zadebiutuje w FAME MMA Kamil Łaszczyk (32-0).

- Słyszałem, że Kamil walczy z jakimś "Ferrarim". Jedyne Ferrari, jakie znam, to marka samochodu. Nie interesuje mnie ten świat, ale rozumiem, że Kamil idzie tam dla wielkich pieniędzy - mówi 37-latek.

- A ty kiedyś zawalczysz na gali freakowej? - dopytujemy.

- Nigdy nie mów nigdy. Może po karierze bokserskiej, jak już będę na sportowej emeryturce? Mówiąc całkowicie szczerze, dziś w ogóle nie ma takiego tematu. Mam swoje marzenia bokserskie i chcę je spełnić - odpowiada Różański.

Różański marzy o walce w Madison Square Garden

Marzeniem Różańskiego jest zdobycie mistrzowskiego pasa, ale ma też drugie. A jest nim walka w Stanach Zjednoczonych. Chciałby bić w słynnej hali Madison Square Garden, którą pamięta nie tylko z wielkich gal bokserskich, ale także meczów NBA, które oglądał w dzieciństwie. Ale żeby tam się znaleźć, musiałby pewnie wrócić do wagi ciężkiej, która jest najbardziej medialną dywizją. 

Różański stoczył 14 walk i wszystkie wygrał, w tym 13 przez nokaut. Kibice chętnie oglądają jego walki, bo rzeszowianin prezentuje ofensywny styl i lubi wdawać się w otwarte wymiany. I pozostaje nam trzymać kciuki, że w marcu o sile pięści Różańskiego przekona się Babić.

Więcej o: