Władimir Kliczko w trakcie kariery pięściarskiej stoczył 69 zawodowych pojedynków, z czego aż 64 wygrał. 54 z nich zwyciężył przed czasem i był mistrzem świata organizacji IBF, WBO, IBO oraz superczempionem WBA. Ostatnia z organizacji wprawiła Ukraińca w złość, kiedy ogłosiła powrót zawieszonych Rosjan i Białorusinów do walk.
Federacja WBA oraz współpracująca z nią IBA (International Boxing Association) ogłosiły zniesienie sankcji na rosyjskich i białoruskich pięściarzy, których wykluczono wraz z początkiem wojny na Ukrainie. - Zdecydowano o przywróceniu rosyjskich i białoruskich bokserów na swoje miejsce w rankingach. Sportowcy z tego kraju nie są żołnierzami ani członkami rządu, więc nie mają nic wspólnego z wojną z Ukrainą. Ustalono jednak, że każdy pięściarz, który opowiada się za wojną lub bierze w niej udział, zostanie natychmiast usunięty - czytaliśmy w komunikacie w mediach społecznościowych.
Sprawę postanowił skomentować wymownie Władimir Kliczko, który wraz z bratem Witalijem, merem Kijowa, walczą z siłami militarnego agresora. - Boks potrzebuje więcej przejrzystości, a nie więcej chciwości - zaczął 46-latek w wideo opublikowanym w mediach społecznościowych. - Współpraca pomiędzy federacjami WBA i IBA jest plamą na honorze tej szlachetnej sztuki - dodał.
- Decyzja o przywróceniu pięściarzy z Rosji i Białorusi jest nieusuwalną winą moralną. To nie przypadek, że MKOl chce wykluczyć boks z igrzysk olimpijskich w 2028 roku. Boks wymaga wielkiego sprzątania - zakończył Kliczko.
Warto zaznaczyć, że mistrzem świata wagi ciężkiej organizacji WBA jest Ukrainiec Ołeksandr Usyk, który po rozpoczęciu wojny nazywał Rosjan "cynicznymi kłamcami" i sprzeciwiał się działaniom władzy Władimira Putina.