Borek zażenowany skandalem. "Nie pozwolę, żeby ktoś nazywał mnie oszustem"

Nie milkną echa skandalu, do jakiego doszło po walce Damiana Wrzesińskiego z Artjomsem Ramlavsem na gali MB Boxing Night 14. Głos w sprawie zabrał organizator eventu, Mateusz Borek. - Najgorsze, że w wyniku błędu supervisora to my dostajemy po głowie - podkreślił dziennikarz w rozmowie z WP SportoweFakty. Borek odniósł się także do kontrowersji z udziałem Mariusza Grabowskiego.

W walce wieczoru w Świeradowie-Zdroju rywalizowali Damian Wrzesiński i Artjom Ramlavs. Stawką pojedynku był pas IBO Continental w wadzie superpiórkowej. Starcie liczyło 10 rund. Sędziowie uznali, że zwycięzcą został Łotysz. Jednak po ponownym przeliczeniu punktów okazało się, że doszło do pomyłki, za którą odpowiedzialny był supervisor IBO. Po dokładnej analizie wyników to Polak został ogłoszony triumfatorem. Zmiana werdyktu wywołała ogromne emocje w ringu. Ramlavs nie chciał oddać pasa, więc siłą z rąk wyrwał go promotor Wrzesińskiego, Mariusz Grabowski. O całej sytuacji więcej pisaliśmy >>> TUTAJ.

Zobacz wideo Walka freaków rozbawiła Janikowskiego. "Wygląda, jakby był po kilku jabolach"

Borek reaguje na skandal na gali MB Boxing Night. "Poinformuję szefa federacji o tym, co się stało"

Głos w sprawie zabrał Mateusz Borek. Dziennikarz, a zarazem organizator gali, był obecny podczas eventu. To właśnie on jako pierwszy poinformował widzów o możliwości popełnienia błędu. Borek przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty, że pomyłka supervisora negatywnie wpłynęła na wizerunek gali. Dodatkowo w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się różne teorie spiskowe. 

- Nie dość, że ten pan pomylił narożniki, wskazując na zwycięstwo Ramlavsa, to dodatkowo nie potrafił poprawnie zliczyć małych kart punktowych, które po każdej rundzie otrzymywał od sędziów. Najgorsze, że w wyniku jego błędu to my dostajemy po głowie. W sieci zaczynają powstawać teorie, że tego biednego Łotysza oszukaliśmy. Ludzie, przecież sędziowie punktowi oddają małe karty po każdej rundzie. Czy uważacie, że ktoś w dwie minuty wypełnił 30 nowych kart?! - pytał poirytowany Borek.

Dziennikarz zaznaczył, że wyciągnie konsekwencje z całego zamieszania. - Poinformuję szefa federacji o tym, co się stało. Podziękuję za możliwość walki o pas, za dobrą pracę sędziego ringowego i arbitrów punktowych, ale też przekażę uwagi. Nie pozwolę, żeby w wyniku błędu pracownika IBO ktoś nazywał mnie oszustem - podkreślił.

Borek odniósł się także do zamieszania z udziałem Mariusza Grabowskiego. Dziennikarz wyznał, że choć rozumie negatywne emocje promotora, to potępia jego reakcję. - Powinien zachować większą powściągliwość. Mariusz w tej sytuacji zachował się niewłaściwie. On ma tego świadomość. Nie zapominajmy jednak, że jest promotorem Wrzesińskiego. Promowanie zawodnika, płacenie za 30 jego walk jest pewnym biznesem. Nie dziwi mnie, że zareagował nerwowo, bo sam otrzymał sygnał, że doszło do pomyłki. Zgadzam się natomiast co do jednego: forma komunikacji i argumentowania swoich racji powinna wyglądać zupełnie inaczej - podkreślił Borek. 

Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl

Głos w sprawie zamieszania zabrał także sam zainteresowany. - Od razu chciałbym wszystkich przeprosić. Powiem szczerze, że emocje we mnie buzowały, bo żeby na polskich galach dochodziło do takich sytuacji... Jestem w szoku - mówił Grabowski w rozmowie na kanale "To Jest Boks"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.