Polak powrócił po 6 latach, leżał po 6 minutach. "Dla mnie jest więcej niż bokserem"

Kacper Sosnowski
W jego historii jest wszystko. Wejście na szczyt, możliwość walki o pas WBA i WBC z największymi postaciami boksu, dopingowa wpadka, zakończenie kariery, jej wznowienie i walka po 6 latach przerwy. W tle są też igrzyska olimpijskie, a może bardziej były. Andrzej Wawrzyk na gali Suzuki Boxing Night 17 w Łomży został znokautowany przez Michała Bołoza.

- Andrzej Wawrzyk jest dla mnie więcej niż bokserem – mówił po stoczonej z nim walce Michał Bołoz. Rywala doceniał słusznie, bo przez lata starszemu koledze mógł bić brawo. Wawrzyk należał niegdyś do najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej w naszym kraju. Zdobywał m.in. tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC czy międzynarodowego mistrza Polski. Dla wielu był tym, który mógł zapisać swoją historię również na arenie międzynarodowej. Był tego blisko. W 2013 zmierzył się z Aleksandrem Powietkinem w starciu o pas WBA. W sprawdzeniu się na dłuższym dystansie zatrzymał go techniczny nokaut w 3. rundzie. 4 lata później znów szykował się na bój z kolejnym wielkim nazwiskiem. Stawką pojedynku z Deontayem Wilderem miał być mistrzowski pas WBC. Próbę sięgnięcia po tytuł tym razem zatrzymał wykryty w jego organizmie stanozol. Ilość zakazanej substancji była śladowa, ale do walki nie doszło, a pięściarz zawiesił swoją karierę.

Zobacz wideo

Olimpijskie marzenia

Wawrzyk tłumaczył się, że stanozolem musiała być zanieczyszczona odżywka, którą przyjmował. Na własny koszt zlecił nawet jej badania, które potwierdziły przypuszczenie, ale sporo osób się od niego odwróciło. On też odwrócił się od boksu i zajął handlem. Rozkręcał własne biznesy i podróżował. Kilkanaście miesięcy temu pomysł powrotu do sportu powrócił. Również dlatego, że Wawrzyk po pierwsze chciał zrzucić zbędne kilogramy (ważył 130 kg) i zadbać o własne ciało. Po kilku zajęciach i obozie trafił na salę do znanego trenera Zbigniewa Raubo i odzyskał dawną radość z ćwiczeń. Ponieważ w tym czasie zmieniły się też olimpijskie przepisy, okazało się, że Wawrzyk mógłby nawet starać się o udział w kwalifikacjach na igrzyska. Próba dostania się na taką imprezę była kolejnym z czynników, który sprawił, że został na bokserskich salach, a przynajmniej na treningach. Postanowił spełnić jedno z ostatnich marzeń.

6 lat przerwy, nokaut na dzień dobry

Powrót do zawodowego sportu po sześcioletniej przerwie to pomysł, który mógł wydawać się karkołomny. Ostatnią walką Wawrzyka była ta stoczona we wrześniu 2016 roku w Gdańsku. Wtedy to przez techniczny nokaut w 5. rundzie pokonał Alberta Sosnowskiego.

Sosnowski, który teraz w Łomży komentował powrót Wawrzyka do sportu sam czekał na jego walkę z zainteresowaniem. Zastanawiał się, jak pięściarz przykładał się do treningów oraz jak wpłynie na niego długa przerwa.

Na dzień dobry Wawrzyk dostał dużo mniej doświadczonego rywala, który wygrał tylko jedną z siedmiu ostatnich swoich walk, a dwie zremisował. Bołoz dysponował jednak mocnym uderzeniem i sam był niezwykle odporny na ciosy, co sygnalizowało, że na ringu w Łomży Wawrzyk nie będzie miał łatwego zadania.

Tak też było. Były pretendent do mistrzowskiego tytułu sześciorundowy pojedynek zaczął dość spokojnie, by nie powiedzieć pasywnie. Więcej blokował, mniej uderzał. Rozkręcił się dopiero w drugiej rundzie, tzn. wtedy zaczął zadawać pojedyncze ciosy, a czasem kombinacje, ale nie był przekonujący. Zdaniem Bołoza mogło to oznaczać, że miał problemy kondycyjne. - Zaczął luźno i nie chciał się wdawać w bójki – relacjonował nam potem pięściarz, który postanowił to wykorzystać. Natarł na Wawrzyka i posłał go na deski prawym sierpem. Wawrzyk po 6 latach przerwy zdołał spędzić na ringu 5 minut i 18 sekund. Znokautowany leżał przez kilka minut, ale w końcu wstał, pogratulował rywalowi i poszedł do szatni. Nie chciał rozmawiać z mediami. Przemówił za to jego trener.

"Czy będziemy się w to dalej bawili, czy nie?"

- Za fizyczne przygotowanie Andrzeja mogę odpowiadać. Za to, co jest w jego głowie nie – mówił Zbigniew Raubo. - Powiedział mi kiedyś Igor Jakubowski, który wracał po 3 latach przerwy, że taki powrót to powrót w inny świat. To się u Wawrzyka potwierdziło, ta przerwa i chęć pokazania się, to było za dużo – punktował Raubo. - Co dalej? - sam zastanawiał się trener. - To jest już w głowie Andrzeja czy będziemy się w to dalej bawili, czy nie? - przekazał Raubo.

W innej zawodowej walce wieczoru debiutujący na zawodowym ringu Tomasz Niedźwiecki, czyli brązowy medalista tegorocznych mistrzostw Europy w Erywaniu pokonał na punkty Krzysztofa Stawiarskiego.

Na Suzuki Boxing Night kibice oglądali też 7 starć w boksie olimpijskim. Zawodnicy z polski rywalizowali z gośćmi z Rumunii. Sześć z tych potyczek wygrali biało-czerwoni.

51 kg: Jakub Słomiński vs Robert Pater Adalbert - zwycięstwo Słomińskiego przed czasem (Rumun poddał się między drugą i trzecią rundą).
57 kg: Paweł Brach vs Eusebiu Tarzoman 3:0
60 kg: Ilia Bader vs Andrei Gavae 3:0
63,5 kg: Oliwier Zamojski vs Roman Samuel 1:2
71 kg: Damian Durkacz vs Sebastian Nitu 3:0
80 kg: Bartosz Gołębiewski vs Florin Serban 3:0
92 kg: Mateusz Bereźnicki vs Emuanuel Mican 3:0

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.