Julius Francis po zakończeniu sportowej kariery pracuje jako ochroniarz. 12 czerwca pracował podczas jednej z imprez na Wembley. W trakcie zmiany znokautował jednego z awanturujących się mężczyzn. Teraz były bokser stracił pracę i nie wyklucza powrotu na ring.
Zdarzenie z udziałem byłego boksera oraz agresywnego mężczyzny bardzo szybko obiegło sieć. Internauci byli pod wrażeniem tego, w jaki sposób Francis powstrzymał awanturnika. Niestety, po tym wydarzeniu policja wszczęła dochodzenie przeciwko byłemu bokserowi, a ten stracił pracę. Teraz Francis skomentował całą sytuację dla portalu tmz.com. Zaznaczył, że nie żałuje sytuacji, ponieważ bronił się przed agresorem.
- Właściwie to ja się broniłem. Facet podszedł do mnie i był już agresywny. Mam prawo do obrony i wtedy to zrobiłem - powiedział Francis, który opisał też co działo się już po zdarzeniu: - Policja mnie aresztowała, zabrano mnie oczywiście na komisariat. Później stwierdzili, że nie zostaną podjęte żadne dalsze działania w tej sprawie.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Były bokser zaznaczył również, że nie może obecnie pracować w ochronie, ponieważ jego licencja została zawieszona. - Moja licencja jest obecnie zawieszona, więc nie mogę pracować w zawodzie. Próbuję jednak ją odzyskać i mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej się da.
W 2000 roku Julius Francis w słynnej walce zmierzył się z Mikiem Tysonem, w której lepszy okazał się Amerykanin. Teraz Francis zapytany o powrót na ring powiedział wprost: - Tylko jedna osoba może zmusić mnie do ponownego włożenia rękawic. Mike Tyson.
Były brytyjski bokser nie wyklucza rewanżu z Tysonem i zaznacza, że gdyby padła taka propozycja to z pewnością by ją zaakceptował: - Tak, tak. Możemy stoczyć rewanż. Nie wiem, czy ktoś go obejrzy, ale jestem na tak - skomentował Francis.