Mike Tyson tłumaczy uderzenie pasażera. "Ten gość igrał ze mną"

Mike Tyson przerwał milczenie po swoim incydencie na pokładzie samolotu, który miał miejsce przed miesiącem. Były bokser uderzył jednego z współpasażerów, który uporczywie go do tego prowokował. - Nie powinienem był nawet lecieć komercyjnym lotem - przyznaje Tyson.

W zeszłym miesiącu 55-letni Tyson uderzył Melvina George'a Townsenda III na pokładzie samolotu lecącego z San Francisco na Florydę. Zdarzenie to zostało nagrane przez jednego ze współpasażerów. Tyson stracił cierpliwość po tym, jak jego "ofiara" uporczywie go prowokowała. Byłemu mistrzowi świata wagi ciężkiej nie postawiono jednak za ten występek żadnych zarzutów.

Zobacz wideo Szpilka czeka na debiut w KSW. "To będzie ciekawa historia"

"Nie powinienem w ogóle latać publicznymi lotami"

- To prawda, w prokuraturze powiedzieli, że nie postawią mi zarzutów - mówił Mike Tyson. - Ten gość igrał ze mną. A ja nawet pozowałem z nim do zdjęcia, gdy nie powinienem był nawet lecieć publicznym lotem - deklarował. Wszystko za sprawą tego, że żona Tysona, Lakiha Spencer, nie jest zwolennikiem podróży męża komercyjnymi lotami.

- Moja żona dostaje wtedy szału - przyznawał Tyson, który nie ukrywał także, że ten incydent go dotknął. Zdaniem byłego boksera, w takich konfrontacjach z niesfornymi kibicami od strony wizerunkowej stoi on "na przegranej pozycji".

Co ciekawe, Tyson też zdradził, że chętnie zawalczyłby z byłym YouTuberem Jake'iem Paulem. - Oczywiście, że bym to zrobił. Tylko po to, by pobić rekord. Uwierzcie, czy nie, Jake Paul ma większą wartość niż mistrzowie. Ten gość ściąga ludzi nawet na 80 milionów dolarów. Zróbmy to, Jake'y, Bóg nie byłby tak miły - zakończył 55-latek.

Więcej o: