Dmitrij Biwoł zaskoczył cały bokserski świat. Reprezentujący Rosję pięściarz pokonał Saula "Canelo" Alvareza, uznawanego za najlepszego zawodnika na świecie bez podziału na kategorie. Meksykanin na co dzień walczy w kategorii superśredniej, ale szukając wyzwań zmierzył się z Biwołem, mistrzem świata wagi półciężkiej federacji WBA. Sędziowie byli jednomyślni i zgodnie punktowali 115:113. - Czułem, że wygrałem, zrobiłem wystarczająco dużo, ale to jest boks, wygrywasz i przegrywasz. Nie ma wymówek, jest świetnym zawodnikiem, muszę zaakceptować porażkę. Chcę rewanżu - powiedział po walce Alvarez.
Okazuje się, że nie tylko on chce rewanżu. - Jeśli ma dojść do rewanżu, to tym razem chcę już być traktowany jak prawdziwy mistrz. Potrzebuję kilku tygodni odpoczynku, a potem usiądziemy do rozmów z moim menadżerem Wadimem Korniłowem oraz promotorem Eddie Hearnem. Porozmawiamy o przyszłości i kolejnych walkach. Nie wiem do końca, co będę jutro jadł, tym bardziej nie wiem więc, z kim stoczę kolejną walkę. Ale moim marzeniem jest zunifikowanie wszystkich pasów - odpowiedział Biwoł.
Jeszcze przed tym weekendem większość ekspertów obstawiała, że Saul wygra z Biwołem, by we wrześniu zakończyć trylogię z Giennadijem Gołowkinem. Ale Meksykanin chyba nie zawalczy teraz z Kazachem.
- Wszystko zależy od samego Alvareza. Może wrócić do kategorii superśredniej, albo wyjść do rewanżu z Biwołem. Ale znając jego wybierze rewanż, który zrobimy już 17 września. Ten pojedynek to obecnie największa walka w boksie jaką można zrobić - powiedział Eddie Hearn, najpotężniejszy promotor świata.