Głowacki w swoim Wałczu odbudował się po porażkach z Mairisem Briedisem i Lawrence’em Okoliem. Ostatni raz wygrywał w listopadzie 2018 roku z Maksimem Własowem, ale teraz pewnie pokonał Francisco Ruiza, który w pojedynku z Polakiem był zupełnie bezradny.
Po walce mówi się, że Meksykanin w zasadzie nie wyprowadził w kierunku rywala żadnego ciosu. "Główka" już pierwszym - lewym krzyżowym - przestawił grubiutkiego rywala na liny i tam go zostawił aż do końca pierwszej rundy. W międzyczasie posłał go dwukrotnie na deski lewym hakiem na korpus, pod prawy łokieć. W końcówce wręcz go oszczędzał, żeby dać sobie i kibicom parę minut więcej.
W drugim starciu Głowacki zrobił sobie "pracę na worku". Obijał bezlitośnie przeciwnika, ale bił z luzu, nie z pełną mocą, bawiąc się boksem i długo wyczekiwanym powrotem. W końcówce trzeciej rundy starcia "Główka" podkręcił tempo i kilka razy trafił sierpem z prawej i lewej ręki. Meksykanin cierpiał po dołach, ale głowę ma twardą. W czwartej odsłonie pojedynku lewy sierpowy Polaka po raz trzeci przewrócił Ruiza, a po liczeniu do ośmiu Głowacki dopełnił dzieła zniszczenia krótkim prawym sierpem.
- Ambicje mam oczywiście dużo większe niż walka taka jak ta. Teraz wszystko w rękach mojego promotora Andrzeja Wasilewskiego oraz Jacka Szelągowskiego. Chciałbym pod koniec roku stoczyć duży pojedynek, wóz albo przewóz - mówił po walce Głowacki cytowany przez bokser.org.
W pozostałych pojedynkach gali Knockout Boxing Night 21 w Wałczu Kamil Bednarek (11-0, 6 KO) pokonał Iago Kizirię (5-4, 3 KO), Mateusz Tryc (14-0, 7 KO) wygrał z Omarem Garcią (17-7, 14 KO), Tobiasz Zarzeczny (1-0, 1 KO) okazał się lepszy od Kamila Zychiewicza (0-4), a Kamil Urbański (1-0, 1 KO) od Gogi Kewliszwiliego (5-10-1, 1 KO).
Więcej o boksie przeczytasz na bokser.org.