Tyson Fury zdobył pas mistrza WBC w wadze ciężkiej w lutym 2020 roku w walce z Deontayem Wilderem po tym, jak sędzia przerwał pojedynek w siódmej rundzie. Samozwańczy "Król Cyganów" obronił pas dwukrotnie - najpierw znokautował Wildera na zakończenie trylogii, a w minioną sobotę powalił Dilliana Whyte'a potężnym prawym podbródkowym na oczach 94 tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie Wembley.
Tyson Fury w pełni kontrolował pojedynek z Dillianem Whyte'em, spokojnie obijając ciosami na korpus pretendenta. Pojedynek zakończył się w ostatnich sekundach szóstej rundy, kiedy to Fury uderzył potężnym prawym podbródkowym. Dillian Whyte padł na ring, a tuż po ciosie stracił zęba. Jeden z internautów stwierdził wprost, że ząb Anglika wylądował w Watfordzie, oddalonym około 33 kilometry od Londynu.
Tuż po zakończeniu pojedynku wszyscy czekali na deklarację Tysona Fury'ego. "Król Cyganów" zaznaczał przed pojedynkiem, że to może być jego ostatnia walka. - Zaoferowano mi walkę na Wembley, w domu, i wierzyłem, że zasłużyłem na to i byłem to winien moim fanom. Teraz się to dokonało. Muszę być człowiekiem dotrzymującym słowa i myślę, że to jest to. To mogła być ostatnia walka "Króla Cyganów" - mówił Fury na konferencji prasowej. Wiele osób jednak nie wierzy mistrzowi WBC w wadze ciężkiej. Dlaczego?
Paris Fury, żona Brytyjczyka przyznała wprost, że jest tylko jeden powód, który może skusić Fury'ego do ponownego wejścia do ringu. - Jedynym powodem, i czuję to w głębi serca, dla którego Tyson mógłby wrócić, jest walk unifikacyjna o wszystkie pasy - mówiła Paris. Pasy WBA, WBO i IBF od września zeszłego roku należą do Ołeksandra Usyka, który pokonał wówczas Anthony'ego Joshuę. Wkrótce ma dojść do rewanżu między Ukraińcem a Anglikiem - prawdopodobnie dojdzie do tego 23 lipca.