Zaczęło się zgodnie z planem. Amerykanin dużo tańczył, punktował lewym prostym, a lekki pressing wywierał Canelo. Dwa razy uderzył prawym hakiem na żebra i to by było na tyle w pierwszej rundzie. W drugiej było już dużo ciekawiej. Saul trafił w kombinacji prawy hak na dół-lewy sierp na górę, a pod koniec również krótkim prawym w zwarciu. Plant jednak nie panikował i konsekwentnie boksował swoje.
W trzeciej rundzie Alvarez coraz częściej zamykał nogami przeciwnika na linach, a tam polował przede wszystkim hakami na korpus. Ale jeśli tylko na moment się zagapił, Plant bardzo szybkim lewym prostym odgryzał się mu. Te ciosy może nie miały swojej wymowy, za to były nieprzyjemne i z pewnością drażniące. Bardzo mocny początek Canelo po przerwie. Złapał rywala przy linach i władował w niego przez kilka sekund wszystko, co miał. Wydawało się, że Plant powoli jest łamany, ale drugą połowę tej czwartej rundy przeboksował dobrze.
Niewygodny, bocznie ustawiony Plant nie dawał się czysto trafić na głowę, więc Canelo podkręcił tempo w piątym starciu i przez trzy minuty bił lewym na korpus. A nawet raz udało mu się trafić mocnym lewym sierpowym w okolice ucha. Po przerwie Canelo poszedł na wyniszczenie. Trafiał już i na górę, i na dół. Rozczytał Amerykanina, wyciągnął wnioski i coraz mocniej dominował. Podobny przebieg miały kolejne trzy minuty, choć mistrz IBF złapał już chyba drugi oddech i reagował nieco lepiej. Ósma odsłona to dalsza dominacja Meksykanina. O ile jeszcze prawa ręka nei zawsze namierzała cel, to lewą bił na bardzo dużym procencie.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Plant wrócił nieoczekiwanie do gry w dziewiątej rundzie. Starał się zebrać cios Canelo na blok bądź bark i po rotacji odpowiedzieć szybkim prawym. Wściekły Alvarez ruszył na początku dziesiątego starcia do jeszcze ostrzejszej szarży. Champion IBF zebrał dużo, lecz wykazał się odpornością oraz charakterem, bo wciąż starał się sporadycznie odpowiadać.
Koniec nastąpił w jedenastej odsłonie. Pół minuty po gongu Canelo huknął lewym sierpowym na czoło. Plant "zatańczył" i padł na matę po raz pierwszy. Po liczeniu do ośmiu Alvarez doskoczył i takim samym lewym sierpem znów naruszył przeciwnika, a dzieła zniszczenia dokończył mocnym prawym przy linach. Tym razem sędzia nawet nie liczył i od razu zatrzymał potyczkę, ogłaszając wygraną Meksykanina przez TKO.