Delegacja Kosowa poinformowała media, że w sobotę dwukrotnie odmówiono jej wjazdu na teren Serbii na MŚ w boksie amatorskim. Za pierwszym razem jako powód podano symbole narodowe na sprzęcie Kosowian, które później zostały usunięte, a i tak reprezentacji nie pozwolono wjechać do Serbii po raz drugi.
Powodem tych niesnasek są oczywiście tarcia na linii Serbia - Kosowo. Serbia, która straciła kontrolę nad Kosowem w 1999 roku, nie uznaje niepodległości Kosowa, którą ogłosiło ono w 2008 roku.
Zdaniem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, cały incydent spowodowany był niezastosowaniem się światowej federacji boksu amatorskiego AIBA do zaleceń MKOl przy przyznaniu Serbii tak dużej imprezy.
- Wygląda na to, że AIBA nie działała z należytą starannością przy przydzieleniu Belgradowi tych mistrzostw, mimo że MKOl wielokrotnie informował federacje międzynarodowe o konieczności zachowania takowej staranności - powiedział Reutersowi rzecznik MKOl.
Swoje stanowisko opublikowała także federacja AIBA. "AIBA zamierza zapewnić dom każdemu bokserowi, gdyż świat boksu nie ma granic. Sport powinien łączyć i być wolny od polityki" - napisano. Ponadto federacja poinformowała, że jest w kontakcie z gospodarzem MŚ, serbską federacją bokserską, by spróbować zaradzić tej sytuacji.
Więcej treści sportowych znajdziecie na Gazeta.pl.
Co ciekawe, z powodu licznych nieprawidłowości MKOl w 2019 roku zawiesił AIBA odbierając jej jakikolwiek udział przy organizacji olimpijskich kwalifikacji oraz turnieju olimpijskiego w Tokio, apelując przy tym o natychmiastowe szeroko zakrojone reformy w federacji. Komitet nie ukrywa, że incydent związany z bokserami z Kosowa "zwiększa obawy" co do zarządzania federacją AIBA.
MKOl uznał oficjalnie Kosowo w 2014 roku, dzięki czemu kraj ten jako niepodległe państwo wziął udział w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro i Tokio. Warto dodać też, że Kosowo do tej pory nie jest członkiem ONZ, gdyż jego członkostwo zostało zablokowane przez sojusznika Serbii - Rosję.