Walka Adama Kownackiego z Robertem Heleniusem praktycznie od samego początku stała pod dyktando Fina. Już w pierwszej rundzie "Babyface" przyjął kilka potężnych ciosów, które doprowadziły do powstania sporej opuchlizny pod jego lewym okiem. Na pierwszą przerwę schodził już z poważnym urazem.
W kolejnych rundach fiński bokser kontynuował ofensywę, a Kownacki dopuszczał się jedynie kilku ciosów poniżej pasa. Po jednym z nich, zadanym w piątej rundzie sędziowie odebrali mu za to punkt. Szósta runda zakończyła się z kolei po kolejnym z takich ciosów, kiedy to Polak został zdyskwalifikowany.
W niedzielny poranek Kownacki zamieścił pierwszy po walce post w mediach społecznościowych. Na swoim profilu na Twitterze napisał po prostu "przepraszam". Godzinę później "Babyface" napisał nieco więcej, chcąc choćby w Internecie wbić szpilkę swojemu przeciwnikowi.
W kolejnym wpisie na Twitterze Kownacki krótko opisał walkę. "Od pierwszej rudy nic nie widziałem. Myślałem, że jaja ma trochę niżej" - napisał, dodając zdjęcie przedstawiające wyraźnie opuchnięte oko.
Jeszcze przed rozpoczęciem starcia Kownacki napisał, że walka z Heleniusem będzie jego "być albo nie być". W rozmowie z Przemysławem Garczarczykiem "Babyface" ponownie przeprosił fanów. - A co mogę powiedzieć po walce? Sorry, wróciły moje najgorsze nawyki. Nie wiem dlaczego - powiedział.
We wpisie dodanym na Twitterze Garczarczyk dodał również, że Adam Kownacki ma pękniętą kość w oczodole.