Tyson Fury zmierzył się z Deontayem Wilderem po raz trzeci: w pierwszym pojedynku niespodziewanie padł remis (wielkim faworytem był Wilder), natomiast w drugim Fury znokautował Wildera przez techniczny nokaut w 7. rundzie. Brytyjczyk z Amerykaninem starli się w walce o mistrzowski pas WBC w wadze ciężkiej i co to była za walka!
Walka od samego początku była toczona w niesamowitym tempie - lepiej zaczął ją Wilder, który sprawiał lepsze wrażenie, ale to Fury jako pierwszy posłał rywala na deski potężnym ciosem w 3. rundzie. Amerykanin zdołał się podnieść po kilku chwilach, choć wydawał się mocno zamroczony. I bardzo szybko zrewanżował się Brytyjczykowi, posyłając go dwukrotnie na deski w 4. rundzie! Fury, który po raz pierwszy leżał na deskach dwa razy w jednej rundzie, zdołał jednak wytrzymać do końca rundy, przetrzymując bardzo trudne chwile.
Od tej pory to starcie stało się jeszcze żywsze! Obaj pięściarze nie kalkulowali i mocno szli to przodu, a w 7. rundzie to Fury zyskał przewagę i Wilder wydawał się po raz kolejny mocno zamroczony - to wtedy sędzia postanowił, by lekarz obejrzał Amerykanina, czy wszystko jest z nim porządku. I od tej pory przewaga Brytyjczyka rosła, Wilder wydawał się niezwykle zmęczony i zdawał się szukać jednego, kilku mocnych ciosów, które mogłyby powalić Fury'ego - który postawił na ciągły napór.
- Wilder, charakter MEGA. Przyjmuje, nie ma siły już nawet oddawać, ale nie chce się poddać, nie pada. Chce przetrwać, cos zrobić, mieć szansę. Szacunek - pisał w tym czasie Przemek Garczarzczyk, dziennikarz bokserski.
W 9. rundzie Wilder trafił Fury'ego silnym prawym, ale Fury bardzo szybko zrewanżował się szybką serią ciosów. - Wilder w narożniku wygląda jak siedem nieszczęść. Wydaje się, że tę walkę trzeba przetrwać, bo za chwilę padnie ze zmęczenia, niedługo może nie być w stanie wstać z tego stołka - mówił komentujący tę walkę Janusz Pindera. I w 10. rundzie Wilder został potężnie trafiony przez Fury'ego, po czym padł na deski - po chwili zdołał wstać, ale wiadomo było już, że jego koniec jest bliski. - W sobie tylko znany sposób utrzymuje się nadal na nogach - mówił komentujący Piotr Jagiełło, a Pindera wspomniał o "bokserskim umieraniu". I wtedy to Wilder wyprowadził serię ciosów, a Fury wrócił do narożnika widocznie zamroczony.
Ale to Brytyjczyk w 11. rundzie po raz kolejny ruszył do akcji i zadał Wilderowi nokautujący cios, po którym Amerykanin bezwładnie padł na deski. W ten sposób zakończyła się wielka bokserska trylogia, która jednoznacznie pokazała, że to Fury zasłużył na mistrzowski pas - choć Wilderowi należą się brawa za walkę do samego końca.
Dla 33-letniego Fury'ego to 31. zawodowe zwycięstwo w 32. walce. Na koncie ma także jeden remis: właśnie z Wilderem. Wiele wskazuje na to, że kolejnym rywalem Fury'ego będzie inny Brytyjczyk Dillian Whyte, który jest obowiązkowym pretendentem do tytułu federacji WBC. Przegrany sobotniego pojedynku, 36-letni Wilder legitymuje się bilansem 42-2-1, a obie porażki w zawodowej karierze poniósł z Furym.