"Chcemy pokazać, że jesteśmy mocną federacją. Na razie się nie wysypiam"

We wtorek w Kielcach rozpoczęły się Młodzieżowe Mistrzostwa Świata w boksie. Polskę w imprezie reprezentuje dziesięć pięściarek i tylu samo pięściarzy. - Gdy usłyszałem pierwszy gong, to ciśnienie ze mnie zeszło i opadły emocje. Teraz już spokojnie pracujemy. Na razie się nie wysypiam, ale taka jest rola organizatora - mówi Grzegorz Nowaczek, prezes Polskiego Związku Bokserskiego.

Krzysztof Smajek: Jak długo Polski Związek Bokserski starał się o organizację Młodzieżowych Mistrzostw Świata?

Grzegorz Nowaczek: Trwało to około dwa lata. To był długi proces, ale udało się nam przekonać szefa światowej federacji oraz zarząd AIBA. W końcowym etapie o organizację ubiegało się sześć państw. Później doszło do dogrywki, w której udział wzięliśmy my i Nikaragua. Wygraliśmy głosami 18 do 2. Przygotowaliśmy perfekcyjną prezentację, pokazaliśmy, że mamy doświadczenie w organizacji imprez dużej rangi. W prezentacji pokazaliśmy organizowane przez nas gale światowej konfrontacji boksu olimpijskiego oraz gale cyklu Suzuki Boxing Night. Jest to pierwsza tego typu impreza w Polsce. Chcemy ją zorganizować na najwyższym światowym poziomie.

Zobacz wideo W Kielcach wystartowały Młodzieżowe Mistrzostwa Świata w boksie. "Walczą o swoje marzenia"

Jak duża jest to impreza?

W MMŚ bierze udział ponad 400 zawodniczek i zawodników z 53 państw. Jeśli dodamy do tego sztaby trenerskie i sędziów, to myślę, że w Kielcach mamy około półtora tysiąca gości. To jest ogromna impreza, z potężnym budżetem. Miały być reprezentacje 67 państw, ale ze względu na sytuację na świecie niektórzy zrezygnowali ze startu. MMŚ mogą być dla nas trampoliną, bo chcemy pokazać całemu światu, że jesteśmy mocną i dobrze zorganizowaną federacją. Myślę, że na stulecie PZB, które przypada za dwa lata, powalczymy o organizację jakieś seniorskiej imprezy.

Co w czasie pandemii było najtrudniejsze w organizacji MMŚ?

Na pewno protokół covidowy. Zawodnicy, którzy przyjechali do Polski, byli testowani w swoich krajach. Ci spoza strefy Schengen mieli testy na lotnisku w Polsce, ale mimo to restrykcyjnie przestrzegamy zasad reżimu sanitarnego. Codziennie testujemy około 240 zawodników, bo każdy zawodnik musi być przetestowany przed walką. Po każdej rundzie dezynfekowany jest ring. Mamy przygotowane izolatoria, gdyby ktoś miał pozytywny wynik testu. Impreza będzie trwała czternaście dni. Jest ogrom pracy, pracujemy praktycznie 24 godziny na dobę. Przy imprezie pracuje bardzo dużo ludzi, mamy stu wolontariuszy. Puszczamy sygnał na cały świat, bodajże do 150 państw, a finały będą transmitowane w TVP Sport.

Na mistrzostwa przyleciał Umar Kremlow, prezydent AIBA. Podzielił się z panem wrażeniami?

Powiem nieskromnie, że prezydent Kremlow był bardzo zadowolony, mówił, że wszystko jest perfekcyjnie zorganizowane. To ważna dla nas opinia po dwóch dniach mistrzostw, ale nie spoczywamy na laurach. Przed finałami czeka nas duże wyzwanie: będziemy musieli przebudować salę, bo walki będą się odbywały na jednym ringu, a nie jak teraz na dwóch. Trzeba będzie też zmienić elementy wystroju.

Jakie oczekiwania ma pan wobec reprezentantów Polski?

Liczę na nasze dziewczyny i chłopaków. Chciałbym, żeby wszyscy zdobyli medale, ale musimy zdawać sobie sprawę, że to są mistrzostwa świata i że biorą w nich udział najlepsi z najlepszych. Nasi zawodnicy są bardzo dobrze przygotowani, jesteśmy w stanie powalczyć o złote krążki. Myślę, że wszystko siedzi w głowach tych młodych ludzi, bo mają do czynienia z inną presją niż na co dzień. Nie mamy nic do stracenia, jesteśmy u siebie. Liczę, że jakieś medale będą.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.