W 2003 roku na rynku pojawił się napój Tiger Energy Drink, który w swojej reklamie korzystał z wizerunku Dariusza Michalczewskiego. Bokser podczas swojej kariery sportowej dorobił się pseudonimu "Tiger". W 2008 roku Michalczewski udzielił licencji na nazwę innemu producentowi, przez co wynikł konflikt pomiędzy nim, a marką FoodCare. Umowa licencyjna z podkrakowską firmą została rozwiązana.
W 2010 roku sprawa pomiędzy Dariuszem Michalczewskim i firmą FoodCare trafiła do sądu. Polski wymiar sprawiedliwości musiał rozstrzygnąć, kto ma prawa do używania do nazwy "TIGER". Po niemal 11 latach Sąd Najwyższy orzekł, że prawo do korzystania z tej nazwy ma wyłącznie Dariusz Michalczewski oraz podmioty, które zostały przez niego odpowiednio uprawnione. – Za mną prawie 10 lat walki i to jest spektakularna wygrana. Wyrok Sądu Najwyższego jest ostateczny i nokautujący dla FoodCare. Sąd jednoznacznie tylko potwierdził, że prawa do nazwy należą do mnie. Warto było walczyć i się nie poddawać – komentuje Michalczewski, cytowany w oficjalnym komunikacie przez "Sportowe Fakty".
Dodatkowo firma FoodCare nie ma prawa do korzystania z nazwy "BLACK TIGER". Poza Michalczewskim prawa do nazwy ma Grupa Maspex, z którą były bokser współpracuje. Dodatkowo z nazwy marki może korzystać fundacja 52-latka pod nazwą "Równe Szanse". Jak decyzję sądu argumentuje adwokat Dariusza Michalczewskiego? – Firma Foodcare dopuściła się nieuczciwej konkurencji, naruszając postanowienia zawarte w umowie i odpowiednie obyczaje. Wyrok sądu potwierdza początkowe założenie, że kumulatywna ochrona w systemie własności intelektualnej jest zasadna – mówi prof. Paweł Podrecki, który reprezentował "Tigera" w sądzie.