12 grudnia Krzysztof Głowacki miał walczyć o mistrzostwo świata w Londynie z Lawrencem Okolie. Miał, ale musiał zmienić plany, bo jest zakażony koronawirusem. Jego miejsce zajął Nikodem Jeżewski, który dotarł już do Wielkiej Brytanii i powalczy o mistrzowski pas z Okolie.
Były mistrz świata wagi cruiser jest załamany, bo zmarnował właśnie wielkomiesięczne treningi. - Domyślacie się, że pozytywny wynik testu na obecność COVID-19 był dla mnie sportową tragedią. Intensywne przygotowania, godziny treningów, mnóstwo wyrzeczeń zostało zaprzepaszczone. Test był powtórzony w laboratorium, była to tylko formalność, ponieważ nigdy nie czułem się tak źle jak teraz - napisał Głowacki na Facebooku.
Głowacki przyznaje, że zlekceważył wirusa, ale nie powinno się tak postępować. - Wcześniej miałem wątpliwości, czy wirus istnieje, a nawet jeśli, to jestem młodym zdrowym mężczyzną i na pewno przejdę go bezobjawowo, nic bardziej mylnego. Totalny brak mocy, duszność, ból głowy, który nie mija, do tego zupełnie nie mam węchu - dodał.
34-latek zaapelował do kibiców o ostrożność. - Nie ma żadnego spisku, to nie są żarty. Uwierzcie, takiej walki nie odwołuje bez ogromnego powodu - zakończył polski pięściarz.
Głowacki ostatnią walkę stoczył ponad rok temu. W czerwcu ubiegłego roku w Rydze przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach z Mairisem Briedisem, który pozbawił go tytułu mistrza świata WBO.