Pas mistrzyni świata WBO Ewa Brodnicka straciła już na dzień przed walką, na oficjalnym ważeniu. Polka miała 130,9 funta, czyli przekroczyła limit o 0,4 kilograma. Miała godzinę na zbicie wagi, ale nie udało się jej tego zrobić. Za drugim razem ważyła 130,1 funta. Do limitu kategorii superpiórkowej zabrakło Ewie 0,05 kilograma.
Pierwsza runda była jeszcze w miarę rozpoznawcza, lecz od drugiej warunki zaczęła dyktować Mikaela Mayer, która byłą zdecydowaną faworytką pojedynku. Ewa dobrze pracowała nogami, unikała większości ciosów, była to jednak bardzo bierna defensywa. Dopiero w czwartej rundzie odważniej odpowiedziała i w akcji prawy na prawy wyprzedziła rywalkę ładnym ciosem. - Ona nie lubi presji - usłyszała Amerykanka w narożniku. I w drugiej połowie walki coraz bardziej ścinała dystans. A wiemy dobrze, że w półdystansie "Kleo" nie czuje się najlepiej.
Sędzia zabrał naszej rodaczce dwa punkty za trzymanie. Ten drugi punkt zabrał chyba zbyt pochopnie, ale rzeczywiście z bliska Ewa się gubiła. Na samym finiszu próbowała jeszcze odwrócić losy potyczki, ale zaryzykowała stanowczo za późno. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Mayer 99:89 i dwukrotnie 100:88.
Do sobotniej walki obydwie zawodniczki nie przegrały żadnego pojedynku. Teraz Brodnicka legitymuje się rekordem 19-1 w 20 walkach. Mayer wygrała zaś 14. raz w karierze, posiadając na koncie pięć przez nokautów. Dla Brodnickiej była to pierwsza walka poza granicami Polski i niestety przygodę tą nasza mistrzyni zaczęła od zdecydowanej porażki.