Siergiej Radczenko przegrał z Arturem Szpilką w walce bokserskiej na gali w Łomży na początku marca. Wynik walki odbił się głośnym echem ze względu na zaskakującą decyzję sędziów. Polak wygrał walkę na punkty mimo tego, że został dwukrotnie powalony na deski. Od razu zapowiedział, że chce rewanżu z Ukraińcem. Do drugiej walki miało dojść jeszcze w tym roku, ale przeszkodą mają być kwestie finansowe. W rozmowie z "Super Expressem" skomentował to sam Radczenko.
- Czytałem, że pan Andrzej Wasilewski [promotor Szpilki - przyp. red.] twierdzi, że moje żądania za rewanż urosły do niebotycznych rozmiarów. Dlatego mówię oficjalnie, że może udostępnić mój kontrakt. Proszę bardzo, pokażmy ten kontrakt, niech eksperci sami ocenią, czy rzeczywiście była to duża suma - powiedział Ukrainiec.
Radczenko dodał, że nie otrzymał oficjalnej propozycji od Wasilewskiego. - 2-3 dni po pierwszym pojedynku skontaktował się ze mną jeden z menedżerów i zaproponował mi 500 euro więcej niż za pierwszą walkę. To było dla mnie obraźliwe, bo uważam, że przy rewanżu stawki powinny być inne - przyznał ukraiński bokser.
Jak zdradził Radczenko, do rewanżowej walki ze Szpilką mogłoby dojść na przełomie listopada i grudnia. W piątek Ukrainiec przegrał w towarzyskim pojedynku z Mateuszem Masternakiem. Wcześniej przyznał, dlaczego chce by doszło do jego ponownej walki ze Szpilką. - Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony reakcją polskich kibiców, jestem im za to wdzięczny. Taka sprawiedliwa ocena jest niezwykle motywująca. I właśnie dzięki takiemu wsparciu dojdzie do rewanżu, żeby wszyscy mogli zobaczyć nasz drugi pojedynek - powiedział w "WP SportoweFakty" Radczenko.