Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
- Dopiero tydzień temu, dostałem zgodę na bieganie. Wcześniej, przez miesiąc, właściwie nie mogłem nic robić. Dla sportowca, który od nastolatka regularnie trenuje, to coś okropnego. To wszystko, w połączeniu z kwarantanną i izolacją, gdy praktycznie w ogóle nie można było wychodzić z domu, tak strasznie uderzyło mi na głowę, że wpadłem w depresję - wyznał 31-letni pięściarz.
Światowa Organizacja Zdrowia uznaje depresję za czwartą co do częstości występowania chorobę na świecie. Może ona mieć bardzo poważne konsekwencje, ale Artur Szpilka uważa, że najgorsze ma już za sobą. - Mam nadzieję, że to już za mną i wierzę, że po deszczu zawsze wychodzi słońce. Teraz czekam, aż to słońce dla mnie znów zaświeci, ale też wiem, że nie stanie się to samo. Muszę na to pracować (…) Dzisiaj moim celem jest przekonanie się, czy ten Artur Szpilka, którego sam najlepiej pamiętam, już - mówiąc w przenośni - umarł, czy nie - dodał Artur Szpilka w wywiadzie dla portalu interia.pl.
31-letni pięściarz wpadł w problemy po walce z Siergiejem Radczenką, w której był wyraźnie słabszy od Ukraińca, ale decyzją sędziów wygrał na punkty. - Dużym rozczarowaniem było moje zachowanie w ringu w ostatniej walce, bo przecież zrobiłem odpowiednią wagę, a i mentalnie czułem się od rywala cięższy, więc trzeba było iść na zawodnika, a nie czekać, czy wokół niego skakać - stwierdził "Szpila".
Po walce z Radczenką Polak poddał się operacji barku i na razie czeka go dłuższa przerwa od treningów. A to nie koniec zmian. Szpilka poinformował także, że zawarł porozumienie z promotorem Andrzejem Wasilewskim, które określa zasady końca ich współpracy. Po rewanżowej walce z Radczenką Szpilka ma zostać wolnym zawodnikiem.
Przeczytaj również: