Porażka z Makabu w Kinszasie była pierwszą w karierze Cieślaka - wcześniej Polak stoczył dziewiętnaście pojedynków i za każdym razem opuszczał ring jako zwycięzca.
WIDEO: Saleta: Szpilka w cruiser może być potworem
Radomianin dobrze rozpoczął zaplanowany na dwanaście rund pojedynek, mając delikatną przewagę w pierwszych odsłonach. Systematycznie obijał tułów Kongijczyka, imponowały też jego lewe sierpowe, których kilka dosięgnęło głowy rywala.
Makabu zaczął przejmować inicjatywę od czwartej rundy, posyłając Cieślaka na deski. Liczenie zaliczył też w następnej odsłonie Kongijczyk, ale mimo wszystko widać było, że lepiej znosi kondycyjnie trudy tej walki. Od siódmej partii zaczęła się zarysowywać przewaga Makabu, a Cieślak coraz częściej lądował na linach.
Kongijczyk przeważał już do samego końca, więc szybko stało się jasne, że wypunktuje przeciwnika. Polak pokazał się z dobrej strony, ale zabrakło mu wytrzymałości. Na problemy kondycyjne mogły też mieć warunki pogodowe. Należy podkreślić, że walka toczyła się na otwartym obiekcie, a temperatura w Kinszasie wynosiła około 30 stopni Celsjusza.
Makabu wygrał na punkty (114:112, 116:111, 115:111).
O kulisach samej walki, które w niczym nie przypominały tego, do czego przywykli profesjonalni pięściarze, dowiedzieć można się z tekstu Bartłomieja Kubiaka.