"Nawet do toalety wychodzimy po dwóch". Gorąco w Kinaszasie przed walką Cieślaka o tytuł

Krzysztof Włodarczyk pas mistrza świata w wadze cruiser zdobywał w Warszawie i Łodzi, Tomasz Adamek i Krzysztof Głowacki mistrzowskie tytuły w tej kategorii wywalczyli w USA. Michał Cieślak po pas federacji WBC poleciał do Kinszasy. Do gorącej i dzikiej Kinszasy. Że jest dzika team polskiego pięściarza przekonał się zaraz po przybyciu na miejsce. W stolicy Demokratycznej Republiki Konga rywalem Cieślaka będzie Ilunga Makabu.

Walka o wakujący pas federacji WBC organizowana była na wariackich papierach. Pierwotnie miała odbyć się 18 stycznia, później została przesunięta o tydzień. Ostatecznie do pojedynku dojdzie w piątek. Tomasz Babiloński, współpromotor polskiego pięściarza, w pewnym momencie chciał nawet zrezygnować z wyjazdu do Afryki. Trudno mu się dziwić. Organizatorzy walki to amatorzy, którzy nie potrafiliby zrobić grilla dla dziesięciu osób, a organizują pojedynek o mistrzostwo świata. Babiloński na spotkaniu teamu został jednak przegłosowany. Trener Andrzej Liczik, menedżer Zbigniew Ratyński i Michał Cieślak, mimo niesprzyjających okoliczności, chcieli pojedynku z Makabu.

Według Piotra Jagiełły, dziennikarza TVP Sport, polski pięściarz ma zarobić za walkę w Kinszasie około 150 tysięcy dolarów.

Kradzież w hotelu i trening na ulicy. Witajcie w Afryce

W pewnym momencie pojedynek próbował blokować Don King (promotor Makabu), którego organizatorzy chcieli pominąć w negocjacjach. Do akcji wkroczył Mauricio Sulaiman. Prezydent federacji WBC pogodził strony reprezentujące Makabu i można było iść dalej. Cieślak wsiadając do samolotu w Warszawie, nie wiedział nawet, gdzie będzie walczył. Organizatorzy wspominali o otwartym stadionie. Później te informacje się potwierdziły.

Tuż przed wylotem do Afryki pojawił się też problem z pieniędzmi, bo Kongijczycy nie zdeponowali ich na czas. To nie koniec kłopotów. W Kinszasie polski team miał zagwarantowane kolejne przygody, które nie były uwzględnione w kontrakcie. – Po wyjściu z samolotu celnicy nie chcieli oddać nam paszportów. Wykłócaliśmy się bardzo, powiedzieliśmy, że nie opuścimy lotniska bez nich, no bo jak funkcjonować w takim kraju bez dokumentów? – mówił Andrzej Wasilewski w rozmowie z „Super Expressem”.

Paszporty zostały zwrócone, ale przygody się nie skończyły. Tomasz Babiloński został okradziony w hotelu. Złodzieje użyli metody na policjanta i według relacji Andrzeja Wasilewskiego ukradli Babilońskiemu 500-600 dolarów.

O kolejnych atrakcjach w Kinszasie opowiada „SE” Wasilewski: – Byliśmy głodni i ciekawi miasta, poszliśmy poszukać czegoś do jedzenia. Przy jednej restauracji grupka 15 gości z pistoletami. Po drugiej stronie ulicy siedmiu czarnoskórych jegomości głośno rozmawia, po tym jak jeden z nich wyjął spluwę (…) Niby wszyscy są dla nas mili i klepią nas po plecach, ale dla bezpieczeństwa nawet do toalety chodzimy we dwóch.

W środę w Kinszasie odbyła się konferencja prasowa i otwarty trening. Michał Cieślak miejscowym kibicom zaprezentował się na ulicy. Zwykle wygląda to inaczej. Treningi otwarte organizowane są w restauracjach czy w galeriach handlowych. W Afryce robią po swojemu.

Patrząc na zamieszanie z walką i przygody polskiej ekipy w Kinszasie, pojawia się pytanie, czy warto było brać ten pojedynek? Może trzeba było zrezygnować i poczekać na szansę w bardziej cywilizowanym miejscu. Pięściarz i jego team zaryzykowali. Jeśli Cieślak przywiezie pas WBC do Polski nikt tego pytania nie będzie już stawiał. W przypadku porażki temat na pewno wróci.

Widział strach w oczach Cieślaka i został znokautowany

– Rośnie nam nowy mistrz – mówił Andrzej Kostyra po walce Cieślaka z Francisco Palaciosem w kwietniu 2016 roku. Polak potrzebował czterech rund, żeby rozprawić się z dwukrotnym pretendentem do tytułu mistrza świata. Palacios przed walką mówił, że widział strach w oczach Cieślaka. Chyba niezbyt uważnie przyjrzał się polskiemu pięściarzowi. Żadnego strachu u Cieślaka nie było, Portorykańczyk zebrał bicie i wrócił do domu.

Cieślak był wtedy na fali, wygrał pięć walk z rzędu przed czasem. Kibice i eksperci zaczęli nazywać go królem nokautu. – Po walce w Krakowie było trochę szumu wokół mojej osoby, stałem się popularniejszy. Był efekt wow, ale podszedłem do tego na spokojnie – mówił nam Cieślak. Sodówka nie uderzyła mu do głowy. – Nie grozi mi to, bo twardo stąpam po ziemi. Miałem 15 lat, gdy zmarł mój tata. Szybko musiałem dojrzeć i stać się mężczyzną. Wiem, co to jest życie i ciężka praca. Niczym się nie podniecam i zawsze jestem sobą – dodawał.

Kilka miesięcy później karierę Cieślaka wyhamowała wpadka dopingowa po walce z Nikodemem Jeżewskim. To był najtrudniejszy moment w jego karierze. – Wszyscy klepali mnie po plecach i kochali, a nagle stałem się zły i zostałem wypchnięty na margines. Wielu zawodników bierze doping, ale nieliczni dają się złapać. Kto się na tym zna, wie, że te środki za dużo mi nie dały. Przeżyłem wówczas bardzo trudne chwile, ale w życiu dużo już przeszedłem, więc poradziłem sobie z tym. – mówił Cieślak.

Groziła mu czteroletnia dyskwalifikacja. Tomasz Babiloński obawiał się, że w przypadku maksymalnej kary jego zawodnik pójdzie w ciemną stronę. Na pewno nie będzie pracować jako ochroniarz – martwił się promotor. – Nie wiem, co Tomek miał na myśli. Nie poszedłbym w ciemną stronę, ale gdybym dostał cztery lata dyskwalifikacji, pewnie zakończyłbym karierę w boksie. Może zająłbym się MMA. Nie wiem, to tylko gdybanie – twierdzi pięściarz z Radomia. Dostał dziesięć miesięcy dyskwalifikacji, więc nie musiał zmieniać branży.

Nie chciał walk ze słabymi rywalami

Cieślak po odbyciu kary, zaczął nowe życie w boksie. Po kolejnych zwycięstwach zaczął zgłaszać mistrzowskie aspiracje. Powtarzał promotorom, że chce wyzwań i że nie interesują go walki z rywalami pokroju Dusana Krstina, z którym bił się w czerwcu 2018 roku na Torwarze. Nie potrafił się na takiego przeciwnika zmobilizować i dlatego wypadł przeciętnie. Po walce był krytykowany za to, że uderzał rywala w tył głowy.

– Cieszę się z tego co mam, bo niewiele osób we mnie wierzyło. Celem jest walka o mistrzostwo świata. Będę do tego dążył z całych sił – mówił nam Cieślak przed walką z Yourim Kalengą. W Legionowie Cieślak wygrał z byłym tymczasowym mistrzem federacji WBA.

Kalenga po siódmym starciu miał już dość i nie wyszedł do kolejnej rundy. Pięściarz z Radomia zdał najtrudniejszy egzamin w karierze. W następnym pojedynku pokonał Durodolę przez TKO i stało się jasne, że jego kolejna walka może być już o większą stawkę.

Cieślak miał walczyć w grudniu 2019 roku z Nurim Seferim, ale walka została odwołana, bo pojawiła się opcja pojedynku z Makabu o wakujący pas WBC.

Killerów dwóch w Kinszasie

Cieślak obawia się upału i wilgotności w Kinszasie, ale na pewno nie skurczy się ze strachu przed rywalem. Ludzie z teamu Cieślaka zapewniają, że zawirowania wokół walki nie wpłyną negatywnie na Michała. Tomasz Babiloński twierdzi, że Cieślak nie boi się diabła, więc nie pęknie przed Makabu. Coś w tym jest.

Cieślak jest bardzo zdeterminowany i wie, że to jest jego życiowa szansa. Ma argumenty w rękach, żeby wygrać z Makabu. Polak bije bardzo mocno, jest agresywny i potrafi wywierać presję na rywalach. Powinien spychać Makabu pod liny i tam próbować go rozmontować. Nie będzie to jednak proste zadanie, bo Makabu ma twardą szczękę. Cieślak musi być też czujny w ataku, bo zawodnik z Demokratycznej Republiki Konga potrafi skontrować.

Makabu ma bogaty arsenał uderzeń i nie boi się bić. Stoczył kilka ringowych wojen i na wojnę z nim musi nastawić się też Cieślak. Polak z przeciwnikiem klasy Makabu jeszcze nie walczył. Andrzej Liczik, trener polskiego pięściarza, nie chciał za dużo mówić o taktyce na walkę. – Chcemy wejść, wygrać i zejść. Michał jest nastawiony bojowo – mówił Liczik.

To może być walka pełna dramaturgii. Tak jak pojedynek Głowackiego z Huckiem o pas WBO. Nie można wykluczyć, że Cieślak będzie musiał wstawać z desek, bo Makabu ma ciężkie ręce. Na 26 zwycięstw, 24 razy wygrał przed czasem. W Kinszasie jest gorąco, ale w piątek wieczorem temperatura jeszcze podskoczy. W końcu w ringu pojawi się dwóch killerów.

 

Więcej o boksie przeczytasz na blogu "Po Gongu".

Więcej o:
Copyright © Agora SA